niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 37 xd

ROZDZIAŁ 37 xd

Carlos:

Obudziłem się pierwszy. Nina jeszcze spała. Poszedłem do swojego pokoju, przebrałem się i zeszłem na dół. Wszyscy jedli śniadanie.
-I?- spytał w końcu James
-O co ci chodzi?
-Dokończysz swoją wczorajszą przemowę i powiesz co z Niną?- spytał Logan
-No.. Alexa nie przyjęła zaręczyn i ze mną zerwała.... a Nina jeszcze śpi
-A co się stało WCZORAJ?- dopytywała się Claudia
-No ona wybiegła a ja za nią i wytłumaczyłem jej wszystko i wróciliśmy do domu- wytłumaczyłem im
-Aha- westchnęli
-A wy? Wybaczycie mi moje zachowanie?- spytałem dla pewności
-Jasne!- przytulil mnie
-Hej?- weszła do kuchni Nina
-Hej- powiedzieli inni
-Hejo- podeszła do mnie i pocałowała w policzek
-Możemy pogadać?- spytała cicho
-Jasne- wyszliśmy do ogrodu
-Posłuchaj.... wybaczyłam ci i ja cię kocham.... ale jakoś nie widzę nas teraz razem. Możemy zostać narazie przyjaciółmi?- zaczęła
-Pewnie. Od tej pory będę robić wszystko aby ci pokazać jak bardzo cię kocham- przytuliłem ją
-Dziękuję- szepnęła
-Nie chcę wam przeszkadzać ale idziemy na plażę- zawołał Kendall. Zaśmialiśmy się i po chwili wchodziliśmy na plażę. Clau i Asia się opalały a Nina bawiła się piłką do siatki
-Zagramy?- spytała po chwili
-Yeeep!- podzieliliśmy się na drużyny. Ja,Logan, Kendall kontra Nina, Asia i Claudia a James był sędzią. Walka była zacięta ale ostatecznie wygrały dziewczyny.
-Oszustki!- obraził się Logan. Chłopacy poszli do wody, a dziewczyny się opalać. 
-Daj okulary i fullcapa- podeszła do mn
ie Nina
-Po co ci?
-Daj- podałem jej to o co prosiła. Położyła się na plecach i po chwili zasnęła. Zdjąłem koszulkę i poszedłem do chłopaków. Nurkowaliśmy trochę a potem poszliśmy po dziewczyny. Nina nadal spała więc postanowiłem wrzucić ją do wody w ciuchach. Zdjąłem jej okulary, czapkę i wyjąłem telefon z kieszeni. Zabrałem ją na ręce i wrzuciłem do wody.
-Carlos!- krzyknęła gdy się wynurzyła
-Moje conversy!- ochlapała mnie. Taa.. miała buty na nogach.
-Oj no przepraszam- przytuliłem ją
-Wybaczam - popchnęła mnie i podtopiła. I tak zaczęła się zabawa w chlapanie i pływanie. Po kilku godzinach wyszliśmy wszyscy z wody się wysuszyć
-I teraz mam mokre ciuchy i mi zimno- narzekała Nina ściągając przemoczone trampki
-To zdejmij te mokre ubrania i załóż moją koszulkę na strój kąpielowy- usiadłem obok niej. Zrobiła to co powiedziałem.
-Od razu lepiej- oparła się o mnie
-Budujemy zamek z piasku?- zaproponował Logan
-Taaaak! - zbudowaliśmy olbrzymią wierzę, duuuży zamek z dziedzińcem i fosę z wodą i ozdobiliśmy go muszelkami i kamieniami. Zrobiłem mu zdjęcie i wrzuciłem za twittera z podpisem "Relax na plaży ;)". Zrobiło się ciemno i rozpaliliśmy ognisko.
-Przejdziemy się?- spytałem Ninę
-Ok- szliśmy powoli wzdłuż plaży przy zachodzie słońca. Gdy byliśmy z daleka od przyjaciół Nina się zatrzymała, usiadła na piasku i oglądała jak Słońce topi się w wodzie
-Piękne- westchnęła gdy usiadłem koło niej
-Ty jesteś piękniejsza- na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Oparła głowę na moim ramieniu i dalej obserwowała to zjawisko
-Kocham cię Los- spojrzała mi w oczy- Jesteś dla mnie jak narkotyk. Moja osobista cheroina- uśmiechnęła się słodko- A pozatym nie umiem się powstrzymać gdy jesteś bez koszulki- pocałowała mnie delikatnie. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne
-Dasz mi jeszcze jedną szansę?- spytałem z nadzieją
-Dobrze... ale nie zmarnuj jej- wróciliśmy do reszty, do ogniska wtuleni w siebie.
-Jesteście razem?- spytała Asia
-Tak- uśmiechnęła się Nina
-Możemy pogadać?- podszedł do niej smutny Logan
-Chodź- pociągnęła go w stronę wody...


LOGAN:

-Wiesz... to głupie ale ja się w tobie zakochałem- spuściłem głowę
-A ja kocham Carlosa a on mnie i ty masz problem.... Logan.... Ja wiedziałam, że tak będzie noo...- zasmuciła się
-Przepraszam- chwyciłem ją za rękę
-Eh... Muszę znaleźć ci dziewczynę... Podoba ci się ktoś oprócz mnie?
-Hym... Claudia? Nie wiem!- załamałem się
-Nie martw się pomogę ci kogoś znaleźć- przytuliła mnie
-Dzięki- wróciliśmy do reszty.  Posiedzieliśmy jeszcze chwilę przy ognisku i wróciliśmy do domu

*NEXT DAY*

-Logan wstawaj!- skakała mi po łóżku Claudia
-Nieee- przykryłem się koułdrą
-Ty leniu jeden!- zwaliła mnie z łóżka
-Eh.. Już wstaję- poczłapałem do szafy, wyciągnąłem jakieś ciuchy i przebrałem się. Na dole jedli już śniadanie
-To jakie plany na dziś?- spytał Kendall
-Może jazda konno?- zasugerował James
-Ja nie umiem- powiedziałem
-Oj no Logan! Ja cię nauczę- szturchnęła mnie Clau
-No dobra- po śniadaniu pojechaliśmy do stajni. Każdy oprócz mnie dostał swojego konia i pojechali się przejechać a ja i Claudia zostaliśmy.
-Choć tu leniu- zawołała mnie. Podszedłem do niej i konia. 
-Wejdź na niego- poklepała konia. Zrobiłem co kazała a następnie ona usiadła za mną.
-No to jedziemy...- wytłumaczyła mi wszystko i po godzinie umiałem już wszystko i jeździłem sam
-Claudia jesteś cudotwórczynią!- zszedłem z konia i ją przytuliłem. Spojrzała mi w oczy i.... pocałowaliśmy się! James mnie zabije!
-Wybacz... Nie powinienem- odsunąłem się
-Nie szkodzi.... Widzisz nie układa mi się ostatnio z Jamesem- speszyła się
-Jak będziesz chciała pogadać to jestem do dyspozycji- uśmiechnąłem się
-Dobrze- i w tym momencie przyszli pozostali. Wróciliśmy do domu. Postanowiliśmy zrobić sobie maraton horrorów. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Otworzę!- pobiegł Carlos. Po chwili wrócił do salony z.... kotem?
-To prezent od fanów dla mnie i Niny  0.0
-Jaka słodka!- podleciała do niego Nina
-Jak go nazwiemy?- spytał ją Latynos
-Hym... Kiki?- zasugerowała
-Fajnie. A więc witaj w domu Kiki- uśmiechnął się i postawił kota na ziemi. Do kotki podeszła Sydney. Powąchała ją i odeszła. Chyba się dogadają. Claudia poszła pogadać z Jamesem. Pokrzyczeli na siebie i wrócili do salonu.
-Zerwaliśmy- ogłosili. James usiadł na podłodze a Claudia obok mnie. Gdy w horrorach były straszne sceny wtulała się we mnie. Szczerze? Podobało mi się to.... Niestety Maslow próbował zabić mnie wzrokiem :/
Po skończonym filmie wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Kiki bardzo polubiła Ninę i weszła z nią do pokoju a Sid wybrała pokój i towarzystwo Carlosa...

##################################################################################################################################################################

No i mamy kolejny rozdział xD A co! Wena jest, święta są to piszę! Bardzo dziękuję wam za nominacje w tym konkursie ale nie będę tego podawać dalej gdyż niedawno już takie coś było ;) Proszę o komentarze pod poprzednim postem (10.000 jakby ktoś nie wiedział) i pod tym rozdziałem :D Pozdrawiam,

Nina Rusherka xoxoxo

P.S u was też sypie śnieg? JA CHCĘ JUŻ WIOSNĘ!

sobota, 30 marca 2013

Rozdział 36 <3

ROZDZIAŁ 36 <3

LOGAN:

-Niestety.... Jej stan się pogorszył. Zapadła w śpiączkę ale powinna słyszeć to co się do niej mówi. Można ją odwiedzić- powiedział lekarz i poszedł. Asia weszła jako pierwsza. Siedziała tam godzinę a potem weszłem ja.
-Nina... Ja wiem że ty pewnie myślisz że o tobie zapomnieliśmy ale to nie tak. Cały czas cię szukaliśmy. Policja dopiero teraz wpadła na twój trop. Wybacz nam. Brakowało mi ciebie bardzo. Wiesz jaki dom jest pusty i cichy bez ciebie i Sydney? Aby Carlos i Alexa się dobrze bawili. Oj przepraszam. Powinnaś teraz odpoczywać i się nie denerwować. To ja idę. Przyjdę później- pocałowałem ją w czoło i wyszedłem. Po mnie był James, potem Kendall i Justine. Nawet Sydney do niej wpóścili tyle że pies siedział tam cały czas i nie wychodził....

*Tydzień później*

JAMES:

Siedzieliśmy wszyscy u Niny. Nadal była w śpiączce. Po raz pierwszy odważył się wejść do niej Carlos. Miałem ochotę mu przywalić ale nie zrobię tego dopóki Nina się nie obudzi. Powoli do niej podszedł. Usiadł na krześle obok niej i chwycił ją za rękę.
-Możecie wyjść?- spytał. Wszyscy oprócz mnie wyszli. Nie zostawie ich samych. Przez to co zrobił nie mam już zaufania do Carlosa.
-Nina?- szepnął cicho. EKG wykazało że jej serce zaczęło szybciej bić.
-Ja... Przepraszam. Przepraszam cię za wszystko co złego ci zrobiłem. Wybaczysz mi?- spojrzał na nią. Wykaz bicia jej serca nie mieścił się już na ekranie. Tak mocno biło jej serce. Zacisnęła mocno dłonie i.... Otworzyła oczy 0.0 Obudziła się! Do sali wszedł lekarz. Nina póściła rękę Carlosa i spojrzała na niego dziwnie. Gdyby wzrok mógł zabijać Pena już dawno by nie żył.
-Dobrze że pani się już obudziła. Jak wszystko pójdzie dobrze to za 2 tygodnie może pani wyjść. A teraz będziemy leczyć pani grypę. Może boleć gardło i zdarzają się napady kaszlu.- powiedział co wiedział i wyszedł a po chwili do środka wpadli nasi przyjaciele i wyściskali Ninę. Sydney wskoczyła na łóżko i położyła się na nogach  kuzynki.
-Hej! Nie powiesz nic?- spytał Carlos. Pokiwała przecząco głową
-A... Słyszałaś co do ciebie mówiliśmy?- spytał Logan. Przytaknęła.
-I co? Wybaczysz mi?- dopytywał się Carlos. Nina walnęła go w twarz tak mocno że aż poleciała mu krew z nosa.
-Wybaczę jak trafisz przeze mnie na stół operacyjny- warknęła i zaczęła głaskać Sid. Przyznam że jak na to co ją spotkało to trzyma się nieźle. Przez te dwa tygodnie przychodziliśmy do niej codziennie. Jedyny minus- prawie wcale się do nas nie odzywa. Lekarze i psycholodzy mówią że jej przejdzie więc się nie martwię. Dzisiaj wypisali Ninę i wracamy do LA. Siedziałem w samolocie z Carlosem, Nina z Asią, Logan z Kendallem a Justine musiała jeszcze zostać i spisać protokół na policji...

JOANNA:

Siedziałam z Niną w samolocie. Postanowiłam przerwać panującą ciszę.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Pogodziłaś się już z Kendallem?- zmieniła temat
-Nie. Jeszcze mnie nie przeprosił
-Debil. Faceci to świnie- stwierdziła
-Ej!- nad naszymi głowami pojawił się Kogan i Jarlos.
-Co? Mówię prawdę. Mimo wszystkich wspaniałych chwil spędzonych z wami potraficie tylko krzywdzić- powiedziała nadal patrząc się w okno
-Niektórzy z facetów są wyjątkami- mruknął Carlos
-Napewno nie ty idioto- wtrąciłam się
-Asia zamienisz się miejsem?- spytał Logan
-Okej- usiadłam koło Kendalla a on koło Niny.
-Słuchaj.... Miałem zrobić to już dawno ale ta afera z Niną i wogóle... -powiedział Kendall i zaczął śpiewać nową nieznaną mi piosenkę. Była przepiękna!
-To jak? Wrócisz do mnie?- spytał jak skończył
-Pewnie!- przytuliłam go i pocałowałam a ludzie w samolocie zaczęli bić nam brawo. Byłam taka szczęśliwa! Po kilku godzinach lotu i jazdy z lotniska w końcu dotarliśmy do domu. Nina wbiegła do środka i rzuciła się na Claudię. Przytuliła ją mocno a potem zadzwoniła do Alex aby jej powiedzieć że już wszystko dobrze. Podobno Alexandra chodzi teraz z Zayanem Malikiem a niedawno do Jamesa dzwoniła Sylwia i mówiła że jest z Niallem. W końcu wszystko wychodzi na prostą. Mam nadzieję że teraz będzie już wszystko dobrze. Jedyne co mnie martwi? Nina stała się bardziej... Agresywna? Chyba tak...

CARLOS:

-Nie to nie! Łaski bez! Chciałem się pogodzić z Niną to ta ma wszystko gdzieś! Tylko niech nie przychodzi potem do mnie z pretensjami!- żaliłem się Alexsie tydzień po naszym powrocie
-Carlos nie denerwuj się. Oni mają rację. Jakbym była na ich miejscu to też bym cię miała dość!- powiedziała. Uspokoiłem się trochę. Wyciągnąłem z kieszeni małe pudełeczko i uklękłem przez Vegą
-Alexa wyjdziesz za mnie?- spytałem
-Kocham cię i szanuję ale nie. Nie mogę.... I myślę że najlepiej by było gdybyśmy ze sobą zerwali. Może i to głupie ale widać po tobie że nadal kochasz Ninę tyle że sam nie chcesz się do tego przyznać. Powinieneś przeprosić swoich przyjaciół i modlić się żeby ci wybaczyli. A teraz żegnam i nie dzwoń do mnie więcej- wyprosiła mnie z domu. Szczerze? Ona ma chyba rację.... Jestem debilem! Miałem wspaniałą dziewczynę i kochanych przyjaciół i to wszystko zepsółem! Idiota! Mam nadzieję że uda mi się odzyskać chociaż część z tego co straciłem.... Zebrałem wszystkich w salonie. Co mnie przerażało? Nina miała w ręce duuuży nóż i obierała pomarańcze o.O
-Słuchajcie.... Chciałem was bardzo przeprosić za moje zachowanie. Zrozumiałem wszystko i wiem co zrobiłem nie tak. Naprawdę bardzo tego żałuję i mam nadzieję że mi wybaczycie. Oświadczyłem się Alexsie ale...- nie zdążyłem dokończyć bo nóż który trzymała Nina przeleciał dosłownie 2 cm od mojej głowy i wbił się w ścianę. Przełknąłem ślinę. Nina zaczęła płakać i wybiegła z domu. Pobiegłem za nią. Mam nadzieję że nie zrobi niczego głupiego znowu... Przeze mnie.... Debil ze mnie!!!! Boże dlaczego pozwalasz żyć na Ziemi takim idiotom jak ja?! Biegłem za nią przez park, po ròżnych ulicach, po centrum handlowym aż do starego i opuszczonego mostu na obrzeżach Los Angeles. Stanęła na jego brzegu i spojrzała się w dół. Byłem tylko kilka kroków dalej.
-Nie zbilżaj się bo skoczę!- krzyknęła do mnie cała zapłakana
-Nina nie rób tego! Wysłuchaj mnie do końca! Ja nie chciałem żeby tak wyszło! Kocham cię słyszysz!? KOCHAM!- ostatnie słowa wykrzyczałem na cały głos. Spojrzała na mnie i zrobiła krok do przodu.... Skoczyła... Na szczęście zdążyłem złapać ją za rękę.
-Puść mnie!- szarpała się
-Nigdy- wciągnąłem ją i przytuliłem. Biła mnie i kopała ale po pewnym czasie odwzajemniła uścisk.
-Alexa się nie zgodziła. Powiedziała że ze mną zrywa i nie chce mnie więcej widzieć a ja wtedy zrozumiałem że kocham ciebie i tylko ciebie... Przepraszam- szepnąłem jej do ucha
-Kocham cię... Ale ty mnie krzywdzisz- spojrzała mi w oczy
-Przepraszam jestem idiotą i debilem. Nie zasługujesz na mnie. Obiecuje że już nigdy cię nie skrzywdzę- szepnąłem płacząc a ona tylko bardziej się we mnie wtuliła. Zabrałem ją na ręce i zaniosłem do domu, do jej pokoju.
-Nie zostawiaj mnie już nigdy samej- szepnęła tuląc się do mnie. Zasnęliśmy razem na jej łóżku... Co będzie dalej? To wszystko zależy już tylko od Niny....

################################################

Rushers! I jak wam mijają te śnieżne święta? Ja chcę już wiosny!
Okej a teraz kto chce mnie zabić ręka do góry! Pod ostatnim rozdziałem znalazło się kilku chętnych xD Proszę o wasze komentarze, pozdrawiam

Nina Rusherka xoxoxo

P.S zapraszam na tego genialnego bloga!

http://klaudia-btr.blogspot.com/?m=1

Naprawdę warto!
;****

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 35 :3

Rozdział 35 :3

NINA:
Minęły już dwa dni od kąd Sydney z tąd wybiegła. Robiło się coraz  zimniej. Jak co 2 h do piwnicy wszedł jeden z goryli.
-Gdzie ja właściwie jestem?- szepnęłam już ledwo mówiąc.
-W Polsce kochana. W Polsce- zaśmiał się i wyszedł. 
No to już po mnie. Sid w życiu nie dostanie się do USA... Przecież nie przepłynie całego oceanu! A zresztą... Co mi tam. I tak już nie mam po co żyć... Usiadłam wygodniej na drewnianym krześle. Poczułam coś w kieszeni... Telefon! Wysunęłam go z kieszeni choć w związanych rękach było to trudne. Wystukałam szybko SMSa "Porwali mnie jestem w Polsce ratunku!" wysłałam do pierwszej osoby na mojej liście kontaktów.... "Carlos Pena Jr".... Teraz wystarczy tylko czekać na ratunek... Miałam wysłać jeszcze jednego SMSa ale jak na złość padła mi bateria...

*7 months later*

ASIA:
-Logan ja tego dłużej nie zniosę! Musimy ją w końcu znaleźć!- wybuchłam.
-Próbujemy od czerwca a jest już marzec i nic!- odkrzyknął blondyn
-Dość- powiedział Logan i wyszedł z domu, ale zaraz wleciał do niego z powrotem krzycząc:
-Duuuuuuuuuuuuuuuch!!!- schował się na kanapą. To samo zrobił Kendall i James. Razem z Clau poszłyśmy zobaczyć co takiego oni tam zobaczyli.
-S-Sydney?- wyjąkałam widząc w drzwiach psa
-Hał hał!- zaszczekała. Była niecierpliwa i kręciła się w kółko i szczekała. Chyba chciała żebyśmy za nią gdzieś poszli. W tym samym momencie do domu wrócił Carlos. Sam. Bez Alexy.
-O nie...- westchnął widząc Sydney- Od jak dawna nie ma Niny?- dodał
-Od 7 MIESIĘCY DEBILU!- wrzasnęła na niego Claudia
-Eh... Wiem jestem: debilem, skończonym idiotą, ofiarą losu, bezmózgim piosenkarzem któremu sława do łba uderzyła itd... ale musicie mnie wysłuchać- spojrzał na nas błagalnym wzrokiem
-Słuchamy- dołączyli do nas chłopacy
-Sid nie umarła.... porwali ją nasi psychofani.... I Ninę chyba też... ona przysłała mi w lipcu SMSa, że ją porwali i jest gdzieś w Polsce ale nie chciałem jej uwierzyć... Myślałem że mnie wkręca... aż do teraz- posmutniał
-TY!!!! I UKRYWAŁEŚ TO PRZEZ TYLE CZASU!??!?!?!?!?!?!?!- krzyknęliśmy razem
-Sorry... to jak szukamy ją czy nie?
-A co ci napisała?- uspokoił się Logan
-Że jest w Polsce bo ktoś ją porwał i potrzebuje pomocy- spuścił głowę
-No to już jakiś trop- zamyśliłam się
-HEJKA LUDZISKA! Co wy tacy smutni? Mam dla was wspaniałe wieści!- wparowała do domu.... Justine? O.o
-Co ty tu..?- zdziwił się James
-Jestem szefem CSI w Los Angeles i iiii... znalazłam Ninę!- usiadła na fotelu
-Namierzyłam ostatnią lokalizację jej telefonu. Jest w Polsce a dokładnie w opuszczonym magazynie w Wiśle
 -W górach???- nie mogłam uwierzyć 
-Tak. To ładować się do odrzutowca i lecimy na ratunek!- wyszła z domu 
-Ja jadę- wyszedł za nią Logan 
-To moja kuzynka- wyszedł James 
-Hał! Hał!- wyszła Sydney 
-Co się tak patrzysz? Jeden za wszystkich wszyscy za jednego!- Kendall też wyszedł 
-Wiesz co?- spytała Clau 
-Zostajesz? 
-Taaa...Ktoś musi pilnować domu - poszła do kuchni Claudia 
-No to ja jadę- wyszłam a chwilę po mnie wyszedł też Los. Chyba coś zrozumiał. Wsiedliśmy do wojskowego odrzutowca i ruszyliśmy w stronę Polski. Oby nie było za późno...  

NINA:

 Nadzieja matką głupich. Czyli wszyscy mieli mnie gdzieś. Prawdziwa przyjaźń jednak nie istnieje. Nie w tych czasach. Jestem poobijana, podrapana, chora... Straciłam głos, mam wysoką gorączkę i okropny kaszel. Boże gdzie jesteś? Nagle przez dach ktoś wleciał 
-Łohoho ale mnie poniosło haha- to był Piotr Żyła!
 -Skocznie przeleciałem haha... A ty co tu robisz haha- spojrzał na mnie
- Nic nie powiesz? Haha...- odwiązał mnie
- Muszę lecieć na zawody haha- i wyszedł przez dziurę w dachu którą zrobił 
-Nie jesteś już nam potrzebna. Jak widać twoi przyjaciele cię zostawili. Chcieliśmy ich ściągnąć do Polski ale się nie udało. Niestety za dużo wiesz i musimy cię zlikwidować- do pomieszczenia weszli ci wszyscy goryle. Dwóch z nich mnie zrzuciło z krzesła. Nie miałam sił nawet ruszyć się z podłogi. Ich szef trzymał w ręku pistolet. Strzelił mi prosto w brzuch. Zabolało okropnie. Pojawiło się mnóstwo krwi. Miał strzelić drugi raz. Usłyszałam huk i hałasy. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Otworzyłam oczy i.... Myślałam że to sen. Wszyscy goryle zostali powaleni przez antyterrorystów a do mnie podbiegli moi przyjaciele. Płakałam. Ale sama nie wiem z czego... Z bólu czy ze szczęścia? Carlos? Ja muszę... Nie wiem jak ale podniosłam się z ziemi o własnych siłach. Podeszłam do niego i z całej siły kopnęłam w krocze. Upadł na zakrwawioną ode mnie podłogę i zwijał się z bólu a ja zemdlałam. Po tych 7 miesiącach w tej ciemnej piwnicy zmądrzałam. Już NIGDY mu nie wybaczę... 

 LOGAN: 

 Eee... Nina postrzelona i w tak okropnym stanie, ledwo żywa kopnęła Carlosa tak że aż wrzeszczał z bólu? Ta dziewczyna coraz bardziej mnie zaskakuje! Po tym jak zemdlała zawieźliśmy ją szybko do szpitala. Po 5min wyszedł do nas lekarz 
-Państwo to jej rodzina?- spytał
 -Jestem jej kuzynem i prawnym opiekunem co z nią?- podszedł do niego James 
-Nie jest dobrze. Ma od dłuższego czasu nieleczoną grypę, jest odwodniona, straciła dużo krwi i ma ranę postrzałową w brzuchu. Są dwa rozwiązania. Albo wyleczymy najpierw grypę ale do tego czasu może się wykrwawić... Albo operujemy ale może dojść do bardzo poważnego zakażenie i nie przeżyje do jutra- powiedział lekarz 
-Jakie ma szanse?- spytałem 
-W obu przypadkach ma 20% szans na przeżycie 
-Operujemy od razu- zadecydował James. Podpisał odpowiednie papiery i wywieźli ją na salę operacyjną. 
-To wszystko przeze mnie- rozryczał się Carlos. 
 -Nie zaprzeczam- usiadłem koło niego. Teraz los Nininy jest w rękach Boga.... Operacja trwała bardzo długo. Justine, Carlos i Asia zasnęli. Kendall grał w grę na telefonie aby się odstresować, James rozmawiał z Clau przez telefon a ja.... Siedziałem i myślałem nad tym, co będzie, co my zrobimy jak zabraknie nam Ninusi. Wszyscy płakali. Nawet przez sen. W końcu z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Wszyscy od razu do niego doskoczyli. 
-I co z nią?- spytał łamiącym się głosem James 
-Operacja się udała. Usunęliśmy kulę. Najbliższe 48 h będzie decydujące. Jeśli je przeżyje, powinno być dobrze. A teraz przepraszam państwa- powiedział i odszedł. Odetchnąłem z ulgą. Oby wszystko było dobrze.... Będzie dobrze! Musi... Popłakałem się. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Alexandry. Powinna wiedzieć w końcu to jej siostra. Poprosiła mnie abym do niej dzwonił jak tylko coś się stanie. 
-Halo?- usłyszałem jej głos 
-Alex? To ja Logan. Nina jest w szpitalu... 
-OMG! Co się stało? 
-Została porwana i postrzelona. Może nie przeżyć do jutra... 
-Jezu... Niestety nie mogę przyjechać. Zadzwoń jak dowiesz się czegoś więcej i dzięki za informacje. Pa 
-Pa -ach ta siostrzana miłość. Nagle coś się zaczęło dziać. Kilka pielęgniarek i lekarzy wbiegło na salę Niny. Po 30 min wyszli. 
-Co się stało?- spytałem przestraszony 
-Musieliśmy ją reanimować. Niestety.....

##################################################################################################################################################################

No i mamy kolejny rozdział.... Długością nie zachwyca, treścią też nie ale jest. Proszę was o głosy w ankiecie i.....

                          Zdziwisz się kto? Zdziwisz się skąd?
                            A ja Ci życzę Wesołych Świąt!
                               Pomyślisz sobie, to jakaś bajka!
                                 A ja Ci życzę smacznego jajka!
                                   Czy jestem szczera? Nie miej obawy!
                                     Bo również życzę miłej zabawy!


               

WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH, BOGATEGO ZAJĄCA, WESOŁEGO JAJKA, MOKREGO ŚMINGUSA-DYNGUSA I ZABAWNEGO PRYMA APRYLIS, ŻYCZY,

NINA RUSHERKA XOXOXO

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 34 ;]

Rozdział 34 ;]

JOANNA:

Tak... Przeczytałam kartkę od Justine. Wybaczyłam Kendallowi już dawno, ale czekałam aż on mnie przeprosi. Z tego co udało mi się dowiedzieć to szykuje dla mnie coś specjalnego. Żal mi Niny... Biedaczka jest zakochana na zabój w Carlosie a ten debil tego nie widzi! No szlak by go wziął! On chyba na serio ma zero rozumu.... I jeszcze Logan... Ten to wszystko przeżywa... A się porobiło... Fajnie by było jakby w końcu stało się coś miłego i przyjemnego dla odmiany...
-Asia!- wbiegła do mojego pokoju Nina. Była uśmiechnięta. Coś musiało się stać
-Zwolnij dziewczyno! Co się dzieje?
-Załatwiłam nam pracę- wyszczerzyła się
-O! To super!A co będziemy robić?
-Jesteśmy wizażystkami BTR!
-Extra! Będę kuła Kendalla szpilkami w tyłek- zaśmiałam się złowieszczo- I?
-Co I?- zdziwiła się
-Co się stało że ty taka radosna jesteś? Piłaś? Ćpałaś? Paliłaś ziółka?- dopytywałam się
-No coś ty... Wczoraj był u mnie Logan. Gadaliśmy i tak jakoś wyszło że się pocałowaliśmy... Ale to nic nie znaczy!- wydusiła z siebie
-Ninuś! To wspaniale! Może Carlos zrobi się zazdrosny i....- urwałam
-Dokończ- posmutniała
-I do siebie wrócicie?
-Nie... Może i go kocham... I to bardzo... Ale po tym co zrobił Clau i Sydney mu już nigdy nie wybaczę- warknęła. Coś czuję że jak go spotka to miło nie będzie...
-Ale wiesz że on działa na ciebie jak narkotyk? Nie wytrzymasz długo bez jego bliskości, głosu, pocałunków... Byliście bardzo ze sobą związani i jak nagle ci go brakło to bum! Rozum go nienawidzi a ciało i serce ciągną cie do niego jak magnez- przytuliłam ją
-Znalazłam już na to lekarstwo... nie tylko ja- szepnęła
-Przecież nie możesz wiecznie wykorzystywać Logana. On kiedyś zakocha się na nowo i zostaniesz z tym sama
-Masz rację ale póki co on musi mi wystarczyć... Jedyne czego się obawiam to tego że kiedyś wybuchnę i rzucę się na Carlosa.... A wtedy dopiero zrujnuję sobie życie....- rozpłakała się
-Nie płacz... Wszystko będzie dobrze... A wiesz może co knuje Kendall?
-Wiem. Ale nie powiem ci bo nie będzie niespodzianki- uśmiechnęła się na nowo i wyszła... Ach biedactwo z niej...

LOGAN:

Może i to głupie ale do póki nie znajdę sobie nowej dziewczyny Nina będzie moim lekarstwem na smutek. Ten pocałunek.... Nic do niej nie czuję ale dzięki temu znów jestem szczęśliwy. Wyszedłem z pokoju i wpadłem wprost na Ninę.
-Hejcia Logan!- pomachała mi
-Heeej!- przytuliłem ją i w tym samym momencie na korytarz wszedł Carlos. Ups...
-Logan!- wycedził przez zęby
-Tiaak?- odsunąłem się od Niny
-Możemy pogadać?- warknął
-Tylko mu nic nie zrób. Wystarczy że całkowicie zawaliłeś sprawę z Clau, Jamesem i Sid- odwarknęła mu dziewczyna
-Oj przepraszam no....- dopiero teraz Nina odwróciła się i na niego spojrzała. Gdyby nie podparła się ściany poleciałaby na ziemię. Carlos był w samych jeansach, czerwonych trampkach i czerwonej czapce.
-O czym chciałeś pogadać?- podeszłem do niego
-Przestań przystawiać się do Niny- szepnął tak aby nas nie usłyszała
-Ona nie jest twoją własnością. Teraz masz NOWĄ dziewczynę więc zostaw ją w spokoju. A poza tym między nami nic nie ma. Jesteśmy TYLKO przyjaciółmi
-Sorry stary... Ja po prostu chyba nadal coś do niej czuje... Ale masz rację. Mam teraz Alexę- poszedł dalej. Chciał wejść do swojego pokoju ale Nina mocno się w niego wtuliła i nie chciała go puścić. Nie wiedział co zrobić i stał jak słup przy drodze
-Nina...- szepnął
-Wróć do mnie... Ja nie chcę sama... Kocham cię, nie zostawiaj mnie samej- rozpłakała się
-Ja... Wybacz ale kocham Alexę... Znajdziesz sobie kogoś innego na moje miejsce- szepnął jej do ucha
-Nie! Ja chcę tylko ciebie! Nie rozumiesz tego debilu!?- odsunęła się. Ochłonęła trochę i... pocałowała go. On po chwili zaczął odwzajemniać jej pocałunki
-Wybacz- szepnął gdy skończyli i wszedł do pokoju zostawiając płaczącą Ninę na holu.
-Logan- przytuliła mnie
-Już ciii... Nie jest ciebie wart- pocieszałem ją
-Ale ja go KOCHAM i NIGDY nie przestanę- szepnęła i wybiegła na dwór. Carlos nie widzi że ją rani czy po prostu wmówił sobie coś i jego przerośnięte ego nie pozwala mu normalnie myśleć?

NINA:

Dość! Mam już dość! Po jaką cholerę odwzajemnił ten pocałunek! Teraz robię sobie głupie nadzieje że jednak będziemy kiedyś jeszcze razem... Ale to NIEMOŻLIWE! Przecież sam powiedział że kocha Alexę a mnie już nie.... UGH! DLACZEGO TO MUSI TAK BOLEĆ??? Cała zapłakana wybiegłam z domu. Nikt mnie nigdy nie rozumiał... Nawet ja sama. Jedyną osobą która może mi pomóc jest Sydney... Ale ona już nie żyje! Biegłam tak sama nie wiem gdzie gdy nagle poczułam ostry bul w głowie i zemdlałam....

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Chyba była to jakaś piwnica albo stare magazyny przy porcie w LA. Byłam przywiązana do krzesła a na buzi przyklejono mi plaster. Usłyszałam skomlenie psa, a następnie drzwi się otworzyły i do środka weszło 5 olbrzymich ubranych na czarno facetów. Mieli kominiarki dlatego nie widziałam ich twarzy. Z głowy leciała mi krew i byłam cała poobijana. Jeden z tych goryli podszedł do mnie i zdarł plaster.
-Kim jesteście?- spytałam
-Twoim koszmarem. Wiesz... zaszantażowaliśmy twojego chłoptasia Carlosa. Miał dać nam psa, a w zamian za to my nie zrobimy ci krzywdy. Psa dał ale nam było mało, więc postanowiliśmy cię porwać. Dostaniemy za was niezłą sumkę- zaśmiał się i wyszedł. Do środka wrzucili jakiegoś psa i pozostali mięśniacy też wyszli. Pies podszedł do mnie. Przez dziurę w dachu wpadało do środka delikatne światło, które oświetliło pyszczek pieska. Nie wierzę! To... To SYDNEY!
-Pieseczku! Ty żyjesz!- rozejrzałam się wokoło. Z tyłu za mną była wąska dziura w murze. Ja się tam nie zmieszczę ale Sid....
-Sydney posłuchaj... Wyjdź tamtą dziurą i przyprowadź pomoc. Szybko!- spojrzała na mnie smutno. Polizała mnie po twarzy i wybiegła z tego pomieszczenia. Mam nadzieję że jej się uda....

##################################################################################################################################################################
Rozdział krótki i beznadziejny ale jest. Pisałam go na szybko więc przepraszam za błędy i treść...
Wyszedł okropnie! Następny rozdział za tydzień. Pozdrawiam,

Nina Rusherka xoxo

PS: CZYTASZ? PROSZĘ SKOMENTUJ! TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE!

niedziela, 17 marca 2013

Auuu! cz.3

Jednorazówka-Auu! cz.3

Lana:

W końcu doszliśmy do wejścia od tunelu. Kendo-wilk był spokojny. Po chwili jednak zaczął warczeć na krzaki.
-Ile razy mam ci powtarzać że nie jestem twoim mięsem?!- z krzaków wyszła Vai drapiąca się po plecach ręką Logana.
-Vai? Wszystko w porządku?- spytałam dla pewności
-Taa... Oswajam zombie Logana- wyszczerzyła się i przyczepiła mu spowrotem rękę. Nagle przed nami pojawił się wampir James niosący na rękach Sylwię
-Jesteśmy razem!- pocałowała go Sylwietta
-Fajnie... Carlos zeżarł mi moje pomidory!- rozpłakała się Pat, która przed chwilą przyszła
-Przepraszać Pat ja kochać ale pomidor.... Ale kochać Pati mocniej i chcieć być ona moja dziewczyna?- wybełkotał Franken Carlos
-Aaaaa! Tak! Bardzo ja chcieć!- przytuliła go i pocałowała
-No i z horroru zrobiliście komedie romantyczną- zaśmiała się pasemkowa
-A gdzie Kendall?- spytała Sylwia "odklejając" się od Jamesa
-To jest Kendall- zeszłam powoli z jego grzbietu. Brzuch jeszcze trochę mnie bolał ale przynajmniej krew już nie leciała.
-Oooo... Ale ma mięciusie futerko- wtuliła się w niego Vai a wilk przekręcił śmiesznie oczami.
-Co ci jest?- spytał zombie Logan
-Nic takiego... Zachaczyłam się o gałęzie- usiadłam na kamieniu
-Ej wampir nie połknij jej!- rzuciła w Jamesa patykiem Pat
-A co zazdrościsz?- wywaliła na nią język Sylwia
-Nie... Jak jest wampirem to jest szybki....- zanuciła Pati
-...W łóżku!- dodała Vai
-Za to Loganowi może "coś" odpaść!- odpyskowała jej Sylwia
-Ej!- oburzył się szatyn
-Co jak co ale Lana ma najlepiej- stwierdziła Vai
-Niby czemu?- zdziwiłam się
-Bo to wiadome że wilkołaki napalają się 2 razy mocniej... Jako człowiek i jako wilk- wytłumaczyła pasemkowa. Założyłabym się o 1000$ że zrobiłam się teraz czerwona jak burak. Kendall zaskomlał i zasłonił oczy łapami.
-Oj no przestańcie! Zobaczcie jak się zafstydzili- przytuliła mnie Pati. Kochana przyjaciółka ^^
-Hahah xD Za to Pati kopnie prądem- zaczęła śmiać się Sylwia
-Stop!- powiedziałam razem z Vai, Pati, Carlosem, Jamesem, Loganem i Kend warknął
-Oj no co? Rozkręciłam si...- James zatkał jej usta pocałunkiem. W tym samym momencie zza widnokręgu zaczęło wychodzić słońce.Chłopaki szybko wrócili do normalnej postaci a Kend... Zaczął się pomniejszać a futro, uszy, ogon i pazury  zniknęły i leżał przede mną już normalny w samych bokserkach.
-Chodźmy do środka bo zmarzniecie- Carlos przytulił Pati i wszyscy weszli do tunelu. Aby ja i Kenduś zostaliśmy. Uklękłam przed nim i przytuliłam.
-Dlaczego to robisz?- on płakał... Odwzajemnił uścisk i płakał...
-No hej wilczuś... Błagam nie płacz bo ja też zacznę- i pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku
-Ale dlaczego?- powtórzył
-Dlaczego co?
-Dlaczego mi pomagasz skoro jestem potworem? Zraniłem cię a ty jesteś taka dobra dla mnie... Za dobra- jeszcze bardziej  się rozpłakał
-Dla mnie liczy się to co masz w środku a nie to kim jesteś. Możesz być nawet seryjnym zabójcą i być najbrzydszy i najochydniejszy na świecie ale dla mnie i tak zostaniez tym Kendallem ktòrego.... No dobra prawie wcale nie znam... Ale wierze że jesteś super chłopakiem i twoja dziewczyna na pewno jest wielką szczęściarą że cie ma- odsunęłam się od niego i wytarłam mu ręką łzy
-Nie mam dziewczyny- spóścił głowę- I dzięki za to co powiedziałaś ale to nie zmienia faktu że jestem potworem i nawet teraz gdy cię przytulałem to bałem się że cię skrzywdzę- spojrzał mi w oczy- I to co masz na brzuchu jest tego dowodem
-Przestań! Nie zabiłeś mnie tak? A to... To tylko małe zadrapanie. Bywało gorzej. I jak mnie nie skrzywdziłeś pod postacią wilka to jako Kendall tym bardziej mnie nie skrzywdzisz! Więc weź się w garść i przestań użalać się nad sobą!- nakrzyczałam na niego. Teraz ja też już ryczałam
-Hahahahah... Słodka jesteś  jak się złościsz- zaśmiał się poraz pierwszy od kąd go poznałam.
-A ty wspaniale się uśmiechasz- wyszczerzyłam się
-Hah ty jeszcze piękniej- uderzył mnie delikatnie w ramię
-Możemy już iść? Musisz odpocząć a ja powinnam wracać już do domu- spojrzałam w te jego prześliczne tęczówki
-O nie... Nie puszczę cię do domu z tymi szramami na brzuchu i zakrwawioną bluzką- zrobił śmieszną miną
-Ale..
-Nie ma ale... Zostajesz u mnie na noc a jutro się tobą zajmę- zabrał mnie na ręce i wchodząc przez lochy do domu zaniósł do swojego pokoju. Wyciągnął z szafy T-shirt i dresy i mi podał.
-Wykąp się i przebierz a potem zajmę się twoim brzuchem- zaprowadził mnie do łazienki. On wyszedł a ja wskoczyłam do wanny... Zapowiada się dłuuuuuga kąpiel....

Vai:

Wyszliśmy z lasu, prześliśmy przez lochy i byliśmy w domu chłopaków. Sylwia i James od razu się zmyli a Pati i Carlos poszli do sklepu po pomidory xD
-Co ty robisz?- zdziwił się Logan gapiąc się na mnie. Stałam przy drzwiach do pokoju Jamesa i próbowałam coś usłyszeć
-Ciii.... Założę się że oni tam teraz się gwałcą!- uciszałam go
-A może ty im po prostu zazdrościsz co?- podszedł do mnie
-Nie.. Tak... Moooże- uśmiechnęłam się
-Przestań Vai!-zamknął oczy- Jesteś zbyt seksowna jak się uśmiechasz!- odsunął się
-Phahahahahahaha dobre! Jesteś pierwszym facetem... Czekaj... Pierwszym zombie któremu się podobam- zaśmiałam się
-Nie wierze że taka ślicznotka jak ty nigdy tego nie słyszała- zrobił śmieszną minę
-Ty!- wskazałam na niego- Jak chcesz mi coś zrobić pedofilu jeden to radzę ci tego nie robić bo jestem niebezpieczna!
-Wiem -,- wyrwałaś mi ręce
-A ty nazwałeś mnie mięsem!
-Zamknij się bo chce ci coś powiedzieć!
-Nie ty ...*&%#@#%@@@@%###%&#?!??- przerwał mi pocałunkiem. Aaa! Logan Henderson z BTR mnie całuje! Matko! Motyle w brzuchu tak mi latają że zemdlałam...

Lana:

Po dłuuugiej i wspaniałej kompieli ubrałam się w ciuchy Kendalla i wyszłam z łazienki. Chłopak siedział na łóżku i grał na gitarze. Jak mnie zobaczył to uśmiechnął się słodko i odłorzył instrument.
-Ślicznie wyglądasz w moich ciuchach- wstał- A teraz siadaj i dawaj brzuszek- usiadłam posłusznie na łóżku a blondyn polał rany wodą utlenioną.
-Auuuć! Szczypie!- syknęłam
-To znaczy że pomaga- owinął bandażem mój brzuch i pocałował go.
-Dziękuję. Widać że masz wprawę- spojrzałam w te jego hipnotyzujące tęczówki
-Zdarzało się że niechcący podrapałem chłopaków...- usiadł koło mnie
-Hehe... Opowiedz mi coś o sobie- poprosiłam
-Nazywam się Kendall Francis Schmidt...
-Jak papież Francis I- zaśmiałam się
-Rzeczywiście... Mam 22 lata, dwóch braci, psa, świnkę Yumę. Mieszkam w Los Angeles a urodziłem się w Wichita w Kansass i aktualnie śpiewam z chłopakami w Big Time Rush. Coś jeszcze?- uśmiechnął się
-Chyba nie... Jak mi się coś przypomni to się spytam- oparłam głowę o jego ramie
-A ty mi coś o sobie powiesz?
-No jestem Lana Gray, mam 21 lat a za miesiąc 22. Od urodzenia mieszkam w Las Vegas a od jakiś 5/6 lat mieszkam w LA z dziewczynami. Nie mam zwierząt ani rodzeństwa i kilka godzin temu składałam CV
-Fajnie
-Zagrasz mi coś?- wskazałam na gitrę
-Pewnie... A nawet zaśpiewam- uśmiechnął się i zaczął grać prawdopodobnie piosenkę BTR
-But she has no idea, no idea, I am stending hiere, stending hiere....- śpiewał. To było piękne. Przy końcówce zasnęłam....

Pati:

-Pomidory, pomidory, pomidorki!!!- nuciłam
-Pomidory, pomidory, pomidorki!!!- dołączył się Carlos jak wracaliśmy ze sklepu
-Patuś! Nawet nie wiesz jak ja się cieszę że jesteś moją dziewczyną!- przytulił mnie jak wchodziliśmy do domu
-Ja też się cieszę- pocałowałam go. Zrobiliśmy sobie w kuchni POMIDOROWĄ ucztę. Potem.... Chyba zasnęłam na stole....

Sylwietta:

Jami porwał mnie do swojego pokoju. Pokazał mi swoją kolekcję kosmetyków. Była olbrzymia! Potem pogadaliśmy trochę na temat mody i zasnęłam  wtulona w jego tors...

Vai:

Obudziłam się w ramionach Logana... Leżeliśmy w jego łóżku 0.0 Że what???? Ufff.... Na szczęście byliśmy w ciuchach.... Zepchnęłam Hendersona z łóżka i poszłam się odświerzyć do łazienki.
-Violette!- usłyszałam jego krzyk z pokoju.
-Co?- podeszłam do niego
-Zostaniesz moją dziewczyną?- spytał
-Kuuuurczaaaki!
-Że jak?- speszył się
-Mam ochotę na kurczaki- podrapałam się po brodzie
-A co z moim pytaniem?
-Eh... Dla świętego spokoju powiem ci że tak- znów mnie pocałował a ja chyba znów zemdlałam xd

Lana:

Obudziłam się w objęciach blondyna. On tak słodko wyglądał jak spał *0*
-Witaj słonko- dał mi buziaka w policzek
-Hej blondas- rozczochrałam mu włosy. Spojrzeliśmy sobie w oczy, a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku
-Zostaniesz moją girlfriend?- spytał jak nasze twarze się od siebie oderwały. Nic nie powiedziałam tylkk znów go pocałowałam
-Rozumiem że to znaczyło tak?
-Tak wilczuś- zaśmialiśmy się...

I tak oto zaczęła się nasza wielka przygoda z Big Time Rush, która trwa do dziś...

################################################
I oto ostatnia część jednorazówki :) Dziękuję wam bardzo za 595  komentarzy. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :) I love you soo much! Rozdział postaram się dodać w środę xd See you Soon!

Nina Rusherka xoxo

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 33 :3

ROZDZIAŁ 33 :3

Nina:
-Dość!- krzyknęłam gdy James z Carlosem znów zaczęli się o mnie kłócić
-Ty dajesz mu spokój!- wskazałam na Jamesa- A ty.... Yyyhhhmmm.... Gadaj gdzie jest Sid!
-Już jej nie zobaczysz. Auto ją potrąciło jak byłem z nią na spacerze i ona... -szepnął, a ja wybuchnęłam płaczem. Uciekłam do swojego pokoju i siedzę tak już 2 dzień, bez jedzenia i picia i mam ochotę się zabić. Nikogo nie wpuszczam, bez wyjątku. Mam już dość! Pierwszo Carlos mnie zdradza, potem ginie Pati i teraz jeszcze Sydney.... A na dodatek Alex chce wyjechać z powrotem do Londynu! Boże... Za jakie grzechy???

CLAUDIA:
Od tygodnia mam poranne mdłości i źle się czuję. Zeszłam na dół. James i Carlos ZNOWU się kłócili...
-I widzisz co narobiłeś?! Nawet psa upilnować nie umiesz! Ty tylko krzywdzisz wszystkich do okoła!- krzyczał Maslow
-A ty spójrz na siebie! Ja się nie mieszam w twoje życie prywatne!- odpowiedział mu Pena. Znów doszło do rękoczynów. Próbowałam ich rozdzielić ale oberwałam od Carlosa w brzuch. Upadłam na ziemię. To tak cholernie bolało! Chłopaki zawieźli mnie do szpitala. Dali mi tam leki przeciwbólowe i zabrali mnie na USG brzucha. Co było dalej? Nie pamiętam bo zemdlałam.... Obudziłam się na łóżku szpitalnym. James siedział obok mnie i trzymał mnie za rękę, a  za nim stali moi pozostali przyjaciele+ Alexa Vega. Do sali wszedł dr. Martin
-Niestety mam dla was złą wiadomość. Byłaś w 5 tygodniu ciąży i poroniłaś. Przykro mi. Możesz już wracać do domu- podał mi wypis. Momentalnie zaszkliły mi się oczy. Wróciliśmy do domu w podłych  nastrojach. Nina, Logan i Asia zamknęli się w pokojach, Kendall w piwnicy, Carlos i Alexa gdzieś poszli a Alexandra zaczęła się pakować. Pożegnała się ze wszystkimi i po godzinie już jechała na lotnisko taksówką.
-Clauduś jak się czujesz?- spytał Jamie
-A jak mam się czuć? Straciliśmy nasze dziecko...
-Wiem- przytulił mnie- Ale może to i lepiej? Pomyśl.... Nie byliśmy na to gotowi, a w przyszłości możemy mieć jeszcze całą gromadkę dzieci
-Może i masz rację- uśmiechnęłam się- Kocham cię
-Ja ciebie też- pocałował mnie. Włączyłam telewizor i zaczęliśmy oglądać jakąś komedię....

NINA:
Biedna Clau. Współczuje jej.... Ale to nie zmienia faktu, że moje życie nadal wali się jak po trzęsieniu ziemi. Zadzwonił mòj telefon. Gustavo. Odebrałam (N-Nina; G-Gustavo; K-Kelly)
N: hallo?
G: Nina McLeod?
N: Tak to ja
G: posłuchaj... Wiem że obiecałem ci że po świętach nagrasz płytę a jest już lipiec ale niestety nie dam rady. Będziemy nagrywać   BTR trzeci album i niestety muszę zerwać z tobą kontrakt
N: No dobrze.... Ale gdzie ja teraz znajdę pracę?
K: jak chcesz to mamy wolną posadę wizażysty BTR. Wybierałabyś im ciuchy na wyjścia, wywiady i koncerty, robiła makijaż i wybierała fryzury. Zgadzasz się?
N: jasne. A macie jeszcze coś dla Asi?
K: no pewnie! Będzie robić to co ty
N: no to zgoda. Dowidzenia
G: Żegnam

Ehh...Może i płyty nie wydam, ale za to mam pracę. Ktoś zapukał do mojego pokoju
-Kto tam?- spytałam
-Logan- mruknął
-Prszę- wszedł i usiadł obok mnie na łóżku. Wyglądał okropnie. Pomięte ciuchy, rozczochrane włosy i sińce pod oczami. Wrak człowieka.
-Możemy pogadać? Proszę... Od kiedy nie ma Pati brakuje mi tego- zaczął
-Jasne... Mi też brak tej szalonej osóbki- uśmiechnęłam się
-Jak ty to robisz?- spytał
-Ale co?
-Carlos, Alexa, Alexandra, Clau, Patricia i Sydney a ty żyjesz jak gdyby nigdy nic. Nie widać tego po tobie a nie jeden już by się zabił
-Ja... Tak naprawdę to duszę to w sobie i tylko na pozór jestem spokojna.... Ale kiedyś nie wytrzymam.... Te wszystkie emocje wezmą nade mną władzę a wtedy może być już za późno na ratunek- popłakałam się
-Obiecasz mi coś?- kiwnęłam głową na tak- Kiedy będzesz mieć już dość i się poddasz to powiesz mi o tym dobrze? Powiesz i zrobimy to razem- przytulił mnie
-W porządku Logan. Razem...- spojrzałam na niego i nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać... Tak.... Całowaliśmy się z Loganem coraz bardziej namiętnie. Oboje potrzebowaliśmy teraz czułości i bliskości drugiej osoby, nawet jak to był mój przyjaciel. Zabrakło nam powietrza więc odsunęliśmy się od siebie.
-Dziękuję-szepnęłam- Tego mi było trzeba
-Mi też - uśmiechnął się poraz pierwszy od śmierci Pati
-Ale to nic między nami nie zmienia?- spytałam dla pewności
-O czym ty mówisz przyjaciółko? Przecież my TYLKO rozmawiamy- zaśmiał się i wyszedł.... Mam pomysł! Nad łóżkiem mam całą białąścianę więc..... Zbiegłam szybko do piwnicy po różne farby. Siedział tam Kendall z gitarą i stosem kartek
-Mam już połowę piosenki!- pochwalił się
-To świetnie! Jak skończysz to przyjdź do mnie!- wróciłam szybko do pokoju. Zaczęłam malować. Po 3h skończyłam. Efelt był wpaniały! Nad łóżkiem namalowałam portret Sydney a naokoło niej zawiesiłam ramki ze zdjęciami z każdym z moich przyjaciół. Byłam z siebie zadowolona. Może nie będzie aż tak źle? Może mimo wszystko dam radę i wyjdę na prostą? Pożyjemy, zobaczymy....

################################################

Hejka Rushers! Wszystkiego naj z okazji DNIA SZCZĘŚCIA! A oto rozdział na który czekaliście ^^ napisałam go w 1,5 h! Mój rekord! A teraz idę się schować w szafie bo czuję, że cało z tegonie wyjdę jak to przeczytacie :/ To ja spadam! Pozdrawiam,

Nina Rusherka xoxo

środa, 13 marca 2013

Auuu! cz. 2

Jednorazówka- Auuu! cz.2

Szłyśmy powoli. Dziewczyny zdążyły już trochę ochłonąć i mam nadzieję że mi nie pomdleją. Willa chłopaków znajdowała się przy lesie. W okół nikt nie mieszkał więc można powiedzieć że to takie leśne odludzie. Zapukałam delikatnie w drzwi. Nikt nie otworzył. Za trzecim razem zapukała, a raczej waliła w drzwi Vai.... Została w nich dziura wielkości jej pięści xD
-Ej dziewczyny! Znalazłam dzwonek!- ucieszyła się Pati i zadzwoniła. Dosłownie sekundę później przez dziurę w drzwiach ujrzałyśmy Jamesa. Poprawił swoją idealną grzywę i otworzył.
-Na żywo wygląda jeszcze bardziej seksi- pisnęła Sylwietta
-Logi Bear gdzie jesteś!?- wbiegła gdzieś do środka domu Vai
-Co tak stoicie? Wejdźcie- podszedł do nas Carlos. Dziwnie spojrzał się na Pati i zaprowadził nas do salonu.
-Ładnie tu macie- stwierdziłam rozglądając się po luksusowym pokoju.
-Jak chcesz to możesz pozwiedzać- powiedział Logan wchodząc do pokoju z Vai przytuloną do jego nogi
-Stopa! Królewska noga!- wtuliła się jeszcze mocniej w jego nogę
-Vai nie zachowuj się jak Mort!- walnęła ją poduchą Sylwia
-Pani Masło uważaj co robisz i mówisz bo może to zostać urzyte przeciwko tobie!-  odpyskowała jej Violette
-Będę waszym adwokatem w sądzie!- ożywiła się Pati. Tyle słyszałam z tej interesującej wymiany zdań, gdyż wyruszyłam na zwiedzanie reszty domu. Przeszłam przez kuchnie, siłownie, basen, pokój gier, 4 pokoje chłopaków (o dziwo mieli tam większy porządek niż u Vai), strych, 2 łazienki, 4 puste pokoje gościnne, mini studio nagraniowe, salę do tańca, pokój z instrumentami, saunę, garaż i doszłam do zabarykadowanych drzwi od piwnicy. Zrobiłam z wsówki do włosów klucz i otworzyłam po kolei 5 zamków. Odsunęłam drewnianą belkę i otworzyłam drzwi. W piwnicy były lochy. Były tam łańcuchy przytwierdzone do ścian i podłogi i legowisko i miska z wodą jak do psa .... Duuużeeegooo psa. Jedyne światło dawał mały otwór na końcu lochów. Wyszłam przez niego i znalazłam się w środku lasu. Drzewa najbliżej tunelu były podrapane przez duże zwierze.
-Nie powinno cię tu być- wystraszyłam się. Odwróciłam się w drugą stronę i ujrzałam "zombie" Kendalla. Tyle że tym razem miał na sobie brudną koszulkę.
-Wystraszyłeś mnie. Nie rób tak więcej-podeszłam do niego
-Powinnaś trzymać się z dala od tego miejsca. Jest tu bardzo niebezpiecznie.... Zwłaszcza nocą
-Ale...
-Wracajmy już. Twoje przyjaciółki się będą o ciebie martwić- nic więcej nie powiedziałam tylko ryszyłam za nim przez las w stronę domu. Po 20 min byliśmy już w ich ogrodzie. To co zobaczyłam mocno mnie zaskoczyło o.O
-Dziewczyny 30 min mnie nie ma a wy już świrujecie?- spojrzałam po kolei na Vai grającą z Loganem na PSP, Carlosa i Pati gotujących spagetti i Sylwie i Jamesa (był bez koszulki) gadających o lakierach do włosów.
-Boże Kendall jak ty wyglądasz- wystraszył się James
-Zombie! Ratuj się kto może!-krzyknęła Vai i skoczyła za kanapę
-Vai to Kendall- uspokajał ją Logan
-Obiad!- krzyknęła Pati z kuchni. Muszę przyznać że Carlos całkiem dobrze gotuje. Zjadłam wszystko oprócz mięsnych klopsików
-Czemu nie jesz mięsa?- spytał Kend
-Jestem wegetarianką- odpowiedziałam
-Za to nasz blondynek to prawdziwy mięsorzerca- zaśmiał się Logan
-Co powiecie na gre w butelkę?- spytał James
-Super!- brunet przyniòsł butelkę i jako pierwszy zakręcił. Wypadło na Losa.
-Prawda czy wyzwanie?
-Hym.... Wyzwanie!
-Do końca gry masz siedzieć tylko w samych bokserkach- uśmiechnął się James. Mina Pati była bezcenna. Teraz Carlos kręcił. Wypadło na Logana
-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda
-Podoba ci się Vai?
-Ehm.... Tak?- Henderson i Vai zrobili się cali czerwoni. Teraz kręci Logan.
-Prawda czy wyzwanie Vai?
-Wyzwanie!- poklepała kask Carlosa, który nie wiem jakim cudem znalazł  się na głowie pasemkowej
-Ej to moje!- oburzył się Carlos
-To masz pecha smerfie- wywaliła na niego język
-Nie jestem smerfem!- obraził się latynos
-No dobra Vai.... Hym... Pocałuj mnie w policzek- wyszczerzył się szatyn
-Henderson grabisz sobie- pokręciła głową Sylwia. Vai niechętnie przysunęła się do Logana ale ten obròcił głowę i pocałowała go w usta
-Pfu! Ble! Dajcie mi pumeks! Muszę wyszorować usta!- skakała po całym domu Vai
-Pasemkowa jesteś czerwona jak keczup z KFC- zaśmiałam się
-KFC? Kuuurczaaaki!!!- zawołała Vai z łazienki. Po chwili wróciła i zakręciła. Padło na mnie. Ups!
-Lana! Prawda czy wyzwanie?- zaśmiała się złowrogo Vai
-Prawda?- przełknęłam ślinę
-Czy prawdą jest że szalejesz na punkcie potworów, wampirów wróżek itp?
-Może troszeczkę?
-Przyznaj się!- spojrzała na mnie złowrogo
-Tak! Tak! Kocham pamiętniki wampirów, zmierzch, piękne istoty i scooby doo!- zasłoniłam się rękami
-Kròlowa kurczaków jest z ciebie dumna!- zaśmiała się Vai i podała mi butelkę. Wypadło na Kendalla.
-Prawda- ziewnął
-Czy... Czy... Czy jesteś wilkołakiem?- sama nie wiem po co to powiedziałam. To tak samo jakoś wyszło. On i chłopacy bardzo się zddziwili i zostali "sparaliżowani"
-Ja... To nie twoja sprawa i myślę że powinnyście już iść. Mamy dużo pracy w studio i musimy odpocząć- wygonił nas blondyn. No tego to ja się nie spodziewałam...
-Schmidt! Pożałujesz tego ty debilu jeden! Dziewczyn się tak nie traktuje a zwłaszcza mnie!- wrzeszczała Vai. Po 5 min wróciłyśmy do domu taksówką...

*MIESIĄC PÓŹNIEJ*

Od tamtego zdarzenia chłopaki się z nami nie kontaktowali i nie odbierali telefonu. Dziwne. Jednak nie mogłam przestać o nich myśleć. Aby zająć czymś myśli postanowiłam poszukać pracy. Właśnie zabierałam się za pisanie CV.

Imię: Lana
Nazwisko: Gray
Miejsce zamieszkania: Los Angeles
Data urodzenia: 22.07.1992
Zainteresowania: śpiew, taniec, moda, zwierzęta, fryzjerstwo, make-up, rysowanie, fotografia
Wykształcenie: ukończona podstawówka, gimnazjum, liceum, studia artystyczne
Telefon: 001795264802
Wiek:

-Dziewczyny jak mam za miesiąc urodziny to mam napisać że  mam 21 czy 22 lata?- spytałam
-No np. na akcie zgonu to piszą ci tyle ile ukończyłaś czyli 21- powiedziała Pati
-Ej! Ty chcesz mnie do grobu wpędzić?- zaśmiałam się razem z Vai
-To był tylko przykład!- wtrąciła się Sylwia
-Dobra, dobra.. Napiszę 21

Wiek: 21
Podpis: LGray

-Gotowe!- odłożyłam długopis
-Gdzie to zanosisz?- spytała Sylwia
-Do Gustavo Roque
-Czy to nie jest czasem menago BTR?- wtrąciła Vai
-No brawo! A niby po co jej praca u niego?- zaśmiała się Pat
-Żeby zarobić kasę na kurczaki?
-Nie! Żeby móc z nimi pogadać!- rozczochrała pasemkowej włosy Sylwia
-Ej! Teraz kumam- wyszczerzyła się
-Ja tak dłużej nie wytrzymam! Ja chce Carlosa!!!!!!!- położyła się na podłodze Pati
-Hym... Choćmy do nich!- wstała z kanapy Violette
-Ok- podeszła do mnie Sylwia
-W sumie studio Roque Records jest po drodze...- zabrałam telefon, CV i wyszłyśmy z domu. Był już wieczór i powoli robiło się ciemno. Zostawiłam CV u sekretarki i poszłyśmy do chłopaków. O dziwo drzwi były otwarte. Sprawdziłyśmy cały dom. Nikogo nie było. Została tylko zakneblowana piwnica. Vai jednym kopem wywarzyła drzwi. Powoli z latarką zeszłyśmy na dół. Od ostatniego razu przybyło tam więcej śladów pazurów. Zaczęłyśmy kierować się w stronę tunelu. W lesie było już całkowicie ciemno a jedynym źródłem światła był księżyc.... O nie!
-Dziewczyny? Patrzcie- wskazałam ręką na księżyc
-Pełnia- szepnęły przerażone. Nagle usłyszałyśmy szmery w krzakach i na drzewie.
-Auuuuuuu!!!- zawył "ktoś" tuż za nami. Przełknęłam głośno ślinę i powoli się odwróciłyśmy. Z krzaków powoli wyszedł wilk wielkości samochodu i w kolorze piaskowym. Tuż za nim wlekli się zombie i franken stain. Przerażone cofałyśmy się aż uderzyłam plecami o drzewo. Nagle z wysokiej gałęzi zeskoczył wampir. Potwory powoli się do nas zbliżały.
-Wiać!- krzyknęła spanikowana Pati. Zaczęłyśmy uciekać- karzda w inną stronę. Biegłam przed siebie aż do urwiska. Nie mogłam biec dalej. Było za wysoko aby zeskkoczyć  ale wrócić też nie chciałam. Nagle z lasu wyleciał ten wilk. Zaczął warczeć i powoli się do mnie zbliżać. Niechcący spojrzałam w jego oczy.... Były przepiękne i.... Zielone. Gdzieś już widziałam te niesamowite tęczówki.... I wtedy wszysto zaczęło się układać. Teraz znałam już całą prawdę.
-Kendall?- szepnęłam. Wilk na chwilę stanął, ale znów zaczął warczeć.
-Kendall wiem że to ty... Dasz radę... Proszę... Nie rób mi krzywdy... To ja Lana nie poznajesz mnie? Kendall otrząśnij się ! Dasz radę wygrasz z wilczą naturą- mówiłam do niego. Wiedziałam że Kend by mi nic nie zrobił... Tylko czy on to wiedział? Nagle wilk skoczył na mnie i przydusił łapą do podłoża. Zabolało. Rozpłakałam się. Wilk spojrzał w moje oczy a ja w jego. Przypomniało mi się jak się poznaliśmy.... Mimo wszystko czułam do tego blondyna coś więcej niż przyjaźń. Wilk uspokoił się. Zszedł ze mnie i usiadł z boku. Spojrzał  na miejsce gdzie przed chwilą trzymał łapę i spóścił łebek. Ja również tam spojrzałam. Na moim brzuchu znajdowały się ślady pazurów z których powolutku zaczynała lecieć krew. Nie były to jednak na tyle głębokie rany aby wzywać lekarza. Przysunęłam się do zwierzaka i wytarłam z jego pyszczka łzy. On płakał. Przed chwilą chciał mnie zabić a teraz płacze... Wtuliłam się w niego. Miał taką mięciutką i puszystą sierść... Zdziwił się trochę ale potem wtulił łebek w moje włosy. Położył się i kiwnął głową na swoje plecy. Powoli usiadłam na nim, jak na koniu, a on zaczął dreptać w stronę willi....

Violette:

No pięknie! Uciekam przed jakimś zombie w środku nocy w lesie i na dodatek nie wiem gdzie! Ale zaraz..  Zombie są powolne to czemu ja biegnę? Usiadłam na jakimś dużym kamieniu i czekałam aż mnie dogoni. Co to za frajda uciekać przed  nikim? Po chwili już go widziałam. Stał w świetle księżyca i wyglądał jak...
-Logan?!? Ty jesteś zombie? Phahahahahahahaha!- tarzałam się ze śmiechu. On podszedł do mnie i chciał ugryźć.
-Nie pozwalaj sobie!- kopnęłam go w krocze. Upadł na ziemię i odpadła mu ręka. Znów wybuchłam śmiechem xD Tak wiem... Henderson chce mnie zjeść i jest zombie a ja zamiast się bać to wybucham śmiechem xD
-Mózggg!- zaryczał? Nie wiem jak nazwać odgłosy zombie xd
-Mojego ci nie dam!
-Mózgg! Eee...- powąchał mnie-Brak mózggu! Nie dobre mięso!- odsunął się
-Cooo?! Uważasz że nie mam mózgu?! Może i masz rację ale i tak oberwiesz xd- uderzyłam go i odpadła mu druga ręka xD Phahahah... Co za łamaga!
-Vai? Moje kochane mięsko!- przytulił mnie
-Henderson! Też cie lubie ale nie nazywaj mnje więcej mięsem!- przyczepiłam mu rąsie i wróciliśmy do willi...

Sylwietta:

-Aaaaaa!!! Goni mnie wampajer!!! Ludzie ratunku! Help me!- biegłam jak oszalała wrzeszcząc na cały głos. Niestety wbiegłam w drzewo. Ktoś mnie złapał dzięki czemu się nie wywaliłam xD Spojrzałam na mojego wybawiciela
-J-James?- wyglądał dokładnie tak samo tylko był bledszy i miał wystające kły
-Tak madam. Oto ja! James David Maslow! Najpiękniejszy wśród wampirów!- ukłonił mi się. Tak... To na pewno on -,-
-Nie zrobisz mi krzywdy?-spytałam przarażona
-Nie..  Tylko wypije ci krew!-rzucił się na mnie ale ja zdążyłam odwrócić głowę i się pocałowaliśmy (tak jak w reklamie kinder bueno xd)
-O Matko! Cuż za słodycz płynie z twych ust! Nie mogę cię stracić piękna niewiasto bo już nigdy więcej nie skosztuje twoich pocałunków... Sylwio? Czy zostaniesz moją wampirzycą?
-Ja...-zatkało mnie-Tak pod warunkiem że nigdy mnie nie ugryziesz i przestaniesz tak mówić- przytuliłam go
-Masz moje słowo- i razem wróciliśmy do willi .....

Pati:

Może i to dziwne ale uciekałam przed zielonym kolesiem ze śrubami w szyi! Wariactwo!
-Stać dziewczyna piękna! Ja zjeść cię chcieć!- złapał mnie za rękę
-Zostaw mnie ty...-przyjrzałam mu się- Franken Carlosie!- uderzyłam go w twarz. Zaraz co?! Carlos?! No fajnie...
-Ale ja musieć krew dostać pić!- oburzył się
-Krew?? A może być pomidor zamiast mojej krwi?- podałam mu owoc (tak pomidory to owoce!!!). On go powąchał i zjadł
-Dobre czerwone to być! Kochać pomidory ja! Zostawić Pati spokój i jeść pomidory same!- przytulił mnie
-To super! A teraz wracajmy- i ruszyliśmy w stronę willi...

################################################

I oto kolejna część jednorazówki! Mi się  bardzo podoba ^^ Proszę was o szczere komentarze i dziękuję za tak dużo wejść<3 Jesteście kochani!!! Zmieniłam trochę opisy i zdjęcia bohateró w zakładce "Heroes" także zapraszam do looknięcia ;) 3 część w przyszłym tygodniu. Pozdrawiam,

Nina Rusherka ;****

sobota, 9 marca 2013

Auuu! cz.1

Jednorazówka- Auu! cz.1

-Hej laska!- zawołał mnie jakiś typ. Było ciemno a w parku byłam tylko ja, on i jego trzech kumpli. Ledwo co trzymali się na nogach. Wystarczyło na nich spojrzeć aby wiedzieć że są pijani. Dlatego też szłam dalej nie zwracając uwagi na ich zaczepki.
-Lala chodź no tu!- zawołał kolejny. Wiedziałam że spacer o tej porze to nie za dobry pomysł ale jednak wyszłam z domu.
-Czekaj!- zaczęli iść w moją stronę a ja przyspieszyłam kroku. Niestety potknęłam się o korzeń wystający z ziemi i upadłam.
-No no... Nie ładnie tak włóczyć się samej po parku i to w dodatku w środku nocy- powiedział kolejny
-Jeszcze takie typy jak my mogłyby ci coś zrobić- zaśmiał się czwarty z nich. Powoli wstałam i przyjrzałam im się dokładnie. Najwyższy z nich miał zadbane, długie, brązowe włosy z grzywką. Potem stał blondyn z zielonymi oczami które odbijały się w świetle księżyca. Następnie stał szatyn, średniego wzrostu, a trochę dalej niski latynos. Wszyscy czterej byli bardzo przystojni ale najbardziej spodobał mi się blondyn ,co nie zmienia faktu że nadal byli pijani i niezbyt pałali sympatią do innych.
-Co sie tak gapisz lala- podszedł do mnie szatyn.
-Wcale że nie- powiedziałam cichutko.
-Masz ochotę na mały spacerek?- spytał wysoki brunet
-Och... Wybacz nasze maniery. Nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Carlos, blondyn to Kendall....
-Ja jestem James...
-A ja Logan- podeszli jeszcze bliżej
-A może wpadłabyś nas odwiedzić?- szepnął mi do ucha blondyn. A mi zrobiło się nie dobrze czując zapach alkoholu i fajek.
-Kend nie... Nie pamiętasz? Jutro pełnia- napomniał latynos
-Ach... Zapomniałbym. Może innym razem- uśmiechnął się
-To w takim razie do zobaczenia!- pocałował mnie w rękę James i odszedł.
-Żegnam- poszedł za nim blondyn kłaniając się nisko.
-Nara lala!- klepnął mnie w tyłek szatyn i równierz odszedł
-Wybacz za nich... Spotkamy się jeszcze..  Jak wytrzeźwiejemy?- spytał latynos, a jego hipnotyzujące czekoladowe oczy zabłysły.
-Jasne... Ale w milszym otoczeniu- szepnęłam niepewnie.
-Masz. Zadzwoń jak zeszcesz się spotkać- podał mi kartkę i odszedł w stronę swoich kumpli.

"Carlos Roberto Pena Jr. Wokalista zespołu Big Time Rush 0632679541"

Zespół? Słyszałam kiedyś o nich ale jakoś szczególnie nie szalałam na ich punkcie... Za to moje przyjaciółki wręcz przeciwnie. Wróciłam do domu i cichutko,  aby nie obudzić moich współlokatorek, wślizgnęłam się spowrotem do łóżka. Może to i głupie ale wyszłam z domu w piżamie nażucając jedynie skórzaną kórtkę aby nie zmarznąć. Zasypiając nadal myślałam o tych czterech chłopakach.... Mieli w sobie coś magicznego, co sprawiało że nie mogłam przestać o nich myśleć....

* * *

Minął już tydzień odkąd spotkałam BTR. Siedziałam właśnie w kuchni i jadłam śniadanie razem z moimi trzema wspòłlokatorkami i jednocześnie najlepszymi przyjaciółkami, Vai, Sylwią i Pati.
-No zadzwoń do niego w końcu!- wrzeszczała już po raz setny Vai
-Nie dam rady... Zadzwonie i co mu powiem? Że moje przyjaciółki są jego świrniętymi fankami i chcą się spotkać z całym BTR?
-Spytaj się czy ma skypa-- zasugerowała Sylwia
-I wtedy my z nim pogadamy przez wideło- dodała Pati kończąc jeść pomidora.
-Prosimy!- zrobiły tzw. Oczy szczeniaczka
-Ugh.. No dobra tylko przestańcie! Wiecie że jak mnie przekupić....- wyciągnęłam z kieszeni telefon i wizytówkę. Wybrałam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał już po pierwszym sygnale.
Carlos: Halo?
Lena: Carlos? To ja... Ta dziewczyna z parku
C:Ach! Czekałem na twój telefon. Masz może skypa?
L: Jakbyś mi w myślach czytał. Mam.
C: To wyśli mi nazwę SMSem i wejdź na niego. Zaraz zadzwonię ok?
L: Jasne. Czekam- rozłączyłam się i szybko wysłałam mu SMSa
-I co powiedział?- spytały równo dziewczyny
-Zaraz zobaczycie!- i pobiegłam po laptopa. Wróciłam do kuchni i zalogowałam się na skypa. Miałam nową wiadomość.

"Prośba o wymianę danych z TheRealCarlosPenaJr"

Kliknęłam "Akceptuj" i na akrenia wyświetliło się przychodzące połączenie video.
-Hej!-Uśmiechnął się. Miny dziewczyn? Bezcenne! Zaraz wepchnęły się przed ekran
-Cześć!- pomachały mu. Pati prawie odpłynęła widząc jego słodki uśmiech xD
-To są moje przyjaciółki: pasemkowa to Vai, czerwona Sylwia, a ta urocza i WOLNA brunetka to Pati.
-Cześć wam- odmachał
-Ja śnie czy mój przyszły mąż właśnie mi odmachał?- rozpłynęła się Pat
-Pati wróć do żywych!- szturchnęła ją Sylwia. Carlos się zaśmiał. Chyba Pati mu się spodobała ;)
-Logan! Jesteś tam?! Henderson wybieram ciebie!- wydarła się pasemkowa
-Vai to nie Pokemony- Sylwia zrobiła Faceplama
-Wołałeś?- na ekranie pojawił się Logan
-Aww*0*- rozpłynęła się pasemkowa
-Nie ja tylko Vai- odpowiedział Pena
-Kto to Vai? Ja nie znam Vai!- usiadł obok niego- O hej dziewczyny!- pomachał nam
-Hej!- odpowiedziałyśmy
-Aaa! Logan Henderson mi pomachał!- zaczęła piszczeć pasemkowa
-To jest właśnie Vai- westchnął Carlos
-Fajne włosy piękna
--Na skypie jest jeszcze bardziej misiowy niż w tv- zachwycała się Vai. Wszyscy się zaśmiali
-No co? Znów robie coś nie tak?- oburzyła się.
-Witam piękne damy- nagle z nikąd wynurzył się James. No pięknie. Zostałam sama.
-Aaaaa! Maslow! Pokaż klate!- zaczęła piszczeć Sylwietta.
-Dla takiej ślicznej niewiasty wszystko- zdjął koszulkę. Sylwia zemdlała
-Nic jej nie jest?- spytali chłopcy
-Chwila- Vai kopnęła Sylwię
-Auuu!
-Nie. Tylko zemdlała- stwierdziła Vai
-Dzięki -,- -mruknęła Sylwia wracając na swoje miejsce. W tej chwili przyszedł Kendall. Był w samych dresach, bez koszulki, miał całkowicie potargane włosy i ogromne sińce pod oczami. Do zombie mało mu brakowało ale i tak wyglądał seksownie. Momentalnie zrobiło mi się tak dziwnie gorąco.
-Hej wam-mruknął
-H-Hej- wyjąkałam
-Jak ty w ogóle masz na imię?-spytał latynos
-Lana
-Lana del Ray?- zaśmiał się Logan
-Ej! Nie żartuj sobie z niej albo pożałujesz!- warknęła Vai
-Już się boję
-Ty...@#%&%@%-(#@*-@%/+#@*@@@%%@@@####%&/#!??!?%?#- krzyknęła Vai
-Ciiiszej!- jęknął Kendall
-Sora za nią- westchnęła Sylwia i zaprowadziła Vai do innego pokoju. Logan i James również pożegnali się i poszli.
-Kendall?- spytałem cicho i niepewnie
-Tia?- ziewnął
-Wszystko ok?
-Taaaa- znów ziewnął. Zmartwiło mnie jego zachowanie
-Co się martwisz? Pewnie kaca ma- westchnęła Pati
-To nie kac tylko...
-Tylko?- ciągnęła go za język detektyw Pati
-Nic takiego. Musimy już kończyć- wykręcał się Carlos a Kendall... On właściwie już spał
-Czekaj! Podaj mi wasz adres wpadniemy dziś do was- zatrzymała ich Pat
-Wood Street 125- i rozłączyli się. Dziwne to ich zachowanie. No nic. Przebrałam się i razem z dziewczynami udałyśmy się w odwiedziny do Big Time Rush...

################################################################################################

Witam Rushers! Dziś zamiast rozdziału jednorazówka, którą dedykuję Pati (z życia wzięte) i Sywiettcie. Kocham was dziewczyny! Część druga już niedługo. Pozdrawiam,

Nina Rusherka ;**