poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 69 xD

Hejka ludzie! Widzicie numer rozdziału? Hahahah xD Ach te skojarzenia... co powiecie na to aby właśnie pod tą notką pobić rekort bloga w ilości komentarzy? Poprzedni rekord wynosi 24 komy. To jak będzie? Dacie radę 25? Na pewno! Wierzę w was ^^ A tymczasem zapraszam do czytania..

Rozdział 69

2 dni później...

*Carlos*

Dziś nareszcie wychodzę ze szpitala. Bardzo się z tego cieszę! Tylko... mam takie głupie wrażenie, że z Niną jest coś nie tak. Cały czas chodzi taka rozkokarzona i ciągle się uśmiecha. Chyba się od siebie oddalamy.
-No Carlos, gotowy ?- spytał Damon wchodząc do sali. Siedziałem na łóżku i pakowałem reszę rzeczy.
-Tak- westchnąłem. Powoli wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia. Nina czekała na mnie przy rejestracji. Miała załatwić wszystkie papiery.
-Możemy jechać?- spytała zabierając ode mnie torbę.
-Tak- mruknąłem. Mimo wszystko nie mam nastroju na rozmowy. Chcę być jaknajszybciej w domu.
-Pamiętaj o zmianie opatrunku co 2 dni. Jak by cię coś bardzo bolało to weź maksymalnie 2 tabletki przeciwbólowe, które ci zapisałem. Nie przmęczaj się, dużo odpoczywaj i nie dźwigaj nic cięższego od twojego syna. Zrozumiano?- pouczył mnie doktor
-Jasne. Możemy już jechać?- spojrzałem błagalnie na Ninę.
-Yhym. Pa Damon! Do zobaczenia w LA- dziewczyna dała mu buziaka w policzek. Wyszliśmy ze szpitala. Na parkingu czekała na nas terenówka wysłana przez Gustavo, który o dziwo bardzo przejął się moim wypadkiem. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy.
-Co to miało być?- warknąłem
-O co ci chodzi? Tylko pożegnałam się z Damonem- westchnęła moja żona.
-Buziakiem?- ciągnąłem dalej
-Tak, a co? Zazdrosny jesteś?- spojrzała na mnie podejrzliwie
-Nie ważne- włożyłem słuchawki do uszu i odpłynąłem w świat muzyki. Do końca drogi nie odezwałem się słowem do Niny. Gdy dojechaliśmy na miejsce szybko wysiadłem z auta. Wszedłem do domu, zdjąłem buty i nie witając się z nikim udałem się do pokoiku Davida. Przytuliłem mocno synka. Bardzo się za nim stęskniłem. Jakie było moje zdziwienie gdy maluch podszedł na czworaka do zabawki. Nagrałem krótki filmik i wstawiłem na Instagram. Ciekawe kiedy on się tego nauczył. Gdy zeszłem na dół Niny już nie było.
-Gdzie jest moja źona?- spytałem Jamesa.
-Wyszła z Asią. Pani Schmidt ma dzisiaj urodziny i robimy imprezę niespodziankę- powiedział wykładając dekoracje z szawki.
-Dobrze wiedzieć- mruknąłem i pomogłem chłopakom w przygotowaniach. Zaprosiliśmy Marię, Rachel i gościa specjalnego. O 18 wszystko było gotowe. Zgasiliśmy światło i czekaliśmy na powrót dziewczyn. Gdy weszły do środka i zapaliły światło wyskoczyliśmy z ukrycia i krzyknęliśmy "Niespodzianka!". Asia była mile zaskoczona. Po kolei każdy złoźył jej życzenia i usiedliśmy przy stole. Tort był przepyszny! Po skończonym posiłku przenieśliśmy się do salonu. Logan postawił na stoliku flaszkę, a James kilka...naście piw. Po paru drinkach dziewczynom zaczęło odwalać. Trzymałem na rękach Davida. Nina usiadła mi na kolana.
-Kocham cię wiesz?- mruknęła
-Wiem, ja ciebie też- odpowiedziałem jej z uśmiechem
-I dowodem waszej miłości jest David- wtrącił się James.
-Cicho bądź- blondynka rzuciła w niego poduszką.
-Nie! Właśnie, że będę mówił!- poderwał się Maslow. Widać wypił trochę za dużo. Zabrał mi Davida i stanął na fotelu.
-Ekhem.. Davidku! Posłuchaj wujka Jamesa... jeśli kiedykolwiek rodzice będą ci wciskali kit o bocianie lub kapuście wiedz że to nieprawda! Tak naprawdę stworzyli cię oni, prawdopodobnie, przed naszą trasą koncertową po świecie!- wygłosił swoją przemowę. Nina była czerwona jak burak.
-Ty weź się lepiej zajmij swoimi sprawami łóżkowymi a nie wtrącaj się w nasze- wywróciłem oczami odbierając synka.
-Właśnie- przytaknęła mi Maria. Zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie nasz gość specjalny. Kendall wygnał Aśkę aby otworzyła. Po chwili słychać było jej pisk. Weszła do salonu szczęśliwa, a za nią pani w starszym wieku.
-Ludzie poznajcie moją babcię. Babciu to jest Kansas, moja córeczka, Kendalla znasz, to James, Maria, Carlos, jego żona Nina i ich synek David, a to... zaraz... gdzie Logan i Rachel?- przedstawiła nas po kolei.
-Pewnie gwałcą się na górze- wzruszył ramionami James za co dostał w łeb od Marii. Impreza trwała dalej. Kendall włączył muzykę i zaczęły się tańce. Jako pierwszą poprosiłem do tańca starsza panią. Bardzo ją polubiłem. Przypominała mi własną, zmarłą już, babcię. Następnie tańczyłem z Niną. Akurat leciała wolna piosenka. Przybliżyłem się do niej i położyłem ręce na jej biodrach. Im dłużej tańczyliśmy, tym niżej znajdowały się moje dłonie. Zatrzymały się dopiero na pupie mojej żony. Blondyna spojrzała mi w oczy. Po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Gdy skończyła się piosenka zabrałem Davida. Maluch był już śpiący. Nina szepnęła coś Asi na ucho po czym dołączyła do mnie. Wykąpałem synka, przebrałem w śpioszki i ululałem do snu. Po 15 min spał jak aniołek.
-Co będziemy teraz robić?- Nina przytuliła mnie od tyłu i delikatnie zaczęła całować mnie w szyję.
-No nie wiem. Jakieś pomysły? -odwróciłem się do niej przodem.
-Chyba mam jeden- mruknęła i pozbawiła mnie koszulki. Przejechała palcami po bliźnie. Zapomniałem dzisiaj założyć opatrunek.
-Dasz radę?- spytała poważnie
-Już prawie nie boli- uśmiechnąłem się. Kontunułowaliśmy nasze pocałunki.
-Czekaj. David- wyszeptałem. Wyszliśmy z pokoiku. Na korytarzu przycisnąłem Ninę do ściany i zdjąłem z niej bluzkę. Z sypialni Logana dochodziły dziwne odgłosy. Weszliśmy do naszego pokoju zamykając za sobą drzwi. Przenieśliśmy się na łóżko gdzie pozbyliśmy się reszty garderoby. Dalsza część nocy niech pozostanie naszą słodką tajemnicą ;)

Joanna:

Tak się cieszę, że babcia przyjechała! Najwspanialszy prezent urodzinowy na świecie! Pokazałam babci pokój gdzie może spać. Wróciłam do salonu. James leżał nieprzytomny na kanapie a Maria na nim. Nina z Carlosem będą zajęci przez resztę nocy a Kendall usypia Kansas. Posprzątałam wszystko i udałam się do łazienki. Orzeźwiający prysznic bardzo mi się przydał. Przebrałam się w piżamę po czym ułożyłam się wygodnie w łóżku. Po chwili przyłączył się do mnie Kendall.
-Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent- powiedział po czym wręczył mi małe, podłużne pudełeczko. Była w nim bransoletka z rzemyków, ze srebrną zawieszką w kształcie liter, które układały się w imię "Kendall".
-Jes śliczna, dziękuję- powiedziałam ze łzami w oczach.
-Mam taką samą- pokazał mi swój nadgarstek. Rzeczywiście bransoletka różniła się tylko imieniem. Na jego pisało "Joanna". Podziękowałam mu jeszcze raz namiętnym całusem po czym zmęczona, zasnęłam wtulona w mojego ukochanego...

***

P.S. dziękuję Justine za przepiękny szablon ;**