Rozdział 61
Pip
....
Pip
.....
Pip
....
Piiiiiiiiii
.....
-Doktorze, tracimy ją!
-Reanimować!
-Reanimować!
Pip
......
Pip
....
Pip...
-Udało się. Potrzebny jest przeszczep serca i to jak najszybciej. Mamy jakiegoś dawcę?
-Jest tylko ta druga dziewczyna z tego samego wypadku. Sylwietta Goldie...
-Dajcie tu jej męża. Potrzebna jest zgoda.
-Panie Maslow!
-Tak? O co chodzi doktorze? Coś nie tak z Sylwią? Mogę ją zobaczyć?
-Niestety.. pańska żona nie przeżyje do jutra. Nie uda nam się jej uratować, bo ma zbyt ciężkie obrażenia. Przykro mi. Ja wiem, że to dla pana szok, ale musi pan podjąć ciężką decyzję. Możemy wykonać przeszczep serca pani Sylwii do naszej innej pacjentki, Justine Ravenwood. W ten sposób uratujemy jej życie. Niech pan to przemyśli.
-Ja... Zgoda... mam tylko jedną prośbę... dajcie mi się z nią pożegnać...
-Jest tylko ta druga dziewczyna z tego samego wypadku. Sylwietta Goldie...
-Dajcie tu jej męża. Potrzebna jest zgoda.
-Panie Maslow!
-Tak? O co chodzi doktorze? Coś nie tak z Sylwią? Mogę ją zobaczyć?
-Niestety.. pańska żona nie przeżyje do jutra. Nie uda nam się jej uratować, bo ma zbyt ciężkie obrażenia. Przykro mi. Ja wiem, że to dla pana szok, ale musi pan podjąć ciężką decyzję. Możemy wykonać przeszczep serca pani Sylwii do naszej innej pacjentki, Justine Ravenwood. W ten sposób uratujemy jej życie. Niech pan to przemyśli.
-Ja... Zgoda... mam tylko jedną prośbę... dajcie mi się z nią pożegnać...
*14 godziny wcześniej*
-A teraz! Specjalnie dla państwa wystąpi zespół Big Time Rush!!!!
*Po występie*
Drryń! Drryń!
-Halo?- Carlos odebrał swój telefon. Dzwoniła policja
-Samolot miał wypadek. Pańska małżonka znajduje się w szpitalu w Columbii...- Latynos upuścił iPhona, który rozleciał się na kilka części.
-Co jest?- przestraszył się Kendall
-Samolot się rozwalił.... dziewczyny są w szpitalu w Columbii..- wyjąkał. Cała czwórka wsiadła do samochodu. Łamiąc wszelkie prawa ruchu drogowego dotarli na najbliższe lotnisko. Kupili bilety na najszybszy lot do Stanów i po chwili siedzieli w samolocie, niecierpliwie czekając na start.
*8 hours later*
-Carlos zwolnij! Zaraz się rozbijemy!-krzyczał Schmidt na jadącego z nim Latynosa. Pozostała dwójka jechała innym samochodem. Już tylko jedna ulica dzieliła ich od szpitala. Pena mknął po asfalcie z prędkością światła. Nagle przed nimi pojawiła się jadąca na sygnale karetka. Nastąpiło zderzenie. Carlos i Kendall zostali poważnie poturbowani. Szpital znajdował się za zakrętem to też szybko ich tam przewieziono. Gdy James z Loganem dotarli na miejsce byli zaszokowani. Wszystko się sypie. Od pielęgniarek dowiedzieli się że Sylwia jest reanimowana, Justine przechodzi ciężką operację, Nina i Asia leżą w śpiączce po operacji, Kendall ma zszywane rany a Carlos walczy o życie na stole operacyjnym. Nie wiedzieli co robić dalej. Postanowili się rozdzielić. James został w części szpitala gdzie leżały dziewczyny a Logan pobiegł dowiedzieć się czegoś więcej o chłopakach.
*2 hours later*
-Panie Maslow!- z jednej z sal wybiegła pielęgniarka- Lekarz pana prosi.
-Tak? O co chodzi doktorze? Coś nie tak z Sylwią? Mogę ją zobaczyć?- szatyn wleciał do sali
-Niestety.. pańska żona nie przeżyje do jutra. Nie uda nam się jej uratować, bo ma zbyt ciężkie obrażenia. Przykro mi. Ja wiem, że to dla pana szok, ale musi pan podjąć ciężką decyzję. Możemy wykonać przeszczep serca pani Sylwii do naszej innej pacjentki, Justine Ravenwood. W ten sposób uratujemy jej życie. Niech pan to przemyśli- wyjaśnił lekarz
-Ja... Zgoda... mam tylko jedną prośbę... dajcie mi się z nią pożegnać...- wyjąkał James. Łzy zaczęły spływać mu z policzków. Lekarze zostawili ich samych.
-Sylwia... dziękuję ci za to że ze mna tyle wytrzymałaś. Kocham cię- szatyn złożył na jej ustach pocałunek, prawdopodobnie już ostatni.
-..och...m.. ie...- wszeptała z trudem dziewczyna. Do sali wrócił personel szpitala i wyprosili chłopaka. Wszystko zaczyna się walić... pod szpitalem zebrał się olbrzymi tłum Rushers. Fani nie przestają wspierać swoich idoli nawet w takim momencie...
-Tak? O co chodzi doktorze? Coś nie tak z Sylwią? Mogę ją zobaczyć?- szatyn wleciał do sali
-Niestety.. pańska żona nie przeżyje do jutra. Nie uda nam się jej uratować, bo ma zbyt ciężkie obrażenia. Przykro mi. Ja wiem, że to dla pana szok, ale musi pan podjąć ciężką decyzję. Możemy wykonać przeszczep serca pani Sylwii do naszej innej pacjentki, Justine Ravenwood. W ten sposób uratujemy jej życie. Niech pan to przemyśli- wyjaśnił lekarz
-Ja... Zgoda... mam tylko jedną prośbę... dajcie mi się z nią pożegnać...- wyjąkał James. Łzy zaczęły spływać mu z policzków. Lekarze zostawili ich samych.
-Sylwia... dziękuję ci za to że ze mna tyle wytrzymałaś. Kocham cię- szatyn złożył na jej ustach pocałunek, prawdopodobnie już ostatni.
-..och...m.. ie...- wszeptała z trudem dziewczyna. Do sali wrócił personel szpitala i wyprosili chłopaka. Wszystko zaczyna się walić... pod szpitalem zebrał się olbrzymi tłum Rushers. Fani nie przestają wspierać swoich idoli nawet w takim momencie...
***
Logan chodził w tą i spowrotem po korytarzu czekając na jakiekolwiek wieści. W końcu z jednej z sal wyszedł lekarz.
-Panie doktorze! Co z moimi przyjaciółmi- szybko do niego podbiegł
-Pan Kendall ma się już dobrze. Wstrząśnienie mózgu i kilka zadrapań to nic wielkiego w porównaniu z panem Peną. Drugi chłopak walczy o życie. Ma liczne krwotoki wewnętrzne i pękniętą czaszkę. Nawet jeśli przeżyje operacje może już nigdy nie wybudzić się ze śpiączki- westchnął doktor
-Dziękuję za informacje. Mogę wejść do Kendalla?
-Oczywiście, ale proszę go nie przemęczać- odparł. Brunet szybko wszedł do sali przyjaciela.
-Logan! Co z Asią?- blondyn poderwał się na jego widok.
-Walczy o życie... tak samo jak reszta dziewczyn i Carlos....- westchnął Henderson
-Kto by pomyślał że w ciągu kilku godzin wszystko może się tak zmienić.. coś czuję że szybko z tąd nie wyjdziemy- przyznał Schmidt
-Oby wsztstko się dobrze skończyło...
-Panie doktorze! Co z moimi przyjaciółmi- szybko do niego podbiegł
-Pan Kendall ma się już dobrze. Wstrząśnienie mózgu i kilka zadrapań to nic wielkiego w porównaniu z panem Peną. Drugi chłopak walczy o życie. Ma liczne krwotoki wewnętrzne i pękniętą czaszkę. Nawet jeśli przeżyje operacje może już nigdy nie wybudzić się ze śpiączki- westchnął doktor
-Dziękuję za informacje. Mogę wejść do Kendalla?
-Oczywiście, ale proszę go nie przemęczać- odparł. Brunet szybko wszedł do sali przyjaciela.
-Logan! Co z Asią?- blondyn poderwał się na jego widok.
-Walczy o życie... tak samo jak reszta dziewczyn i Carlos....- westchnął Henderson
-Kto by pomyślał że w ciągu kilku godzin wszystko może się tak zmienić.. coś czuję że szybko z tąd nie wyjdziemy- przyznał Schmidt
-Oby wsztstko się dobrze skończyło...
*tydzień później*
Krzyk pasażerów, huk spadającego samotolu, ból, ciemność... z trudem otwieram oczy. Już po wszystkim? Jestem w niebie? Oślepia mnie światło. Po chwili przyzwyczajam się do tego. Nie.. to nie jest niebo. Jestem w szpitalu, podłączona do różnych maszyn. Przy moim łóżku siedzi jakiś chłopak. Cały ubrany na czarno. Chyba śpi. Delkatnie dotknęłam jego dłoni. Skrzywiłam się z bólu. Głowa mi zaraz eksploduje! Odczekałam chwilę. Ból ustąpił. Jednak w głowie została sama pustka. Nic nie pamiętam. Nie wiem nawet kim ja jestem. Chłopak zaczął się budzić. Po chwili zorientował się że go obserwuję.
-Nina! Jak dobrze że się obudziłaś- uśmiechnął się lekko
-Jaka Nina? Kim ty jesteś? - zdziwiłam się
-No.. ty masz na imię Nina a ja jestem twoim kuzynem, James. Pamiętasz?- wyjaśnił. Pokiwałam przecząco głową. Wyszłedł z sali i po chwili wrócił z lekarzem.
-Dzień Dobry pani. Jestem Martin, pani lekarz. Jesteśmy w szpitalu, czy pamięta pani co się stało?
-Nie... nic nie pamiętam- odparłam
-No cuż, podejrzewam u pani amnezję. Pamięć wróci po pewnym czasie a na razie niech pani odpoczywa. Jeśli zechce pani odwiedzić męża to proszę iść z panem Jamesem- dodał lekarz i wyszedł. Poprosiłam tego chłopaka aby opowiedział mi coś o mnie. Dowiedziałam się że mój mąż również leży w tym szpitalu a moim synem opiekuje się moja teściowa. Opowiedział o moich przyjaciołach i trochę o mnie.
-Ja... chce zobaczyć Car...Carlosa tak?
-Mhm.. siadaj na wózku. Zaprowadzę cię- posłusznie wykonałam jego polecenie. Zabrałam do ręki kroplówkę i ruszyliśmy. Znaleźliśmy się na Oddziale Intensywnej Terapii. James? Chyba tak.. skręcił do jednej z sal na końcu korytarza. Było tam tylko jendo łóżko na którym leżał Latynos podłączony do różnego rodzaju sprzętu.
-To on. Miał wypadek samochodowy gdy jechał tu do ciebie- szepnął James przyglądając się przyjacielowi.
-Czy... czy mógłbyś zostawić nas samych?- poprosiłam
-Nie powinienem...- westchnął- ... ale z drugiej strony muszę iść zobaczyć co z resztą- dodał i wyszedł. Zaczęłam uważniej przyglądać się chłopakowi usiłując coś sobie przypomnieć. Jego twarz wydawała mi się znajoma jednak nie mogłam... nie potrafiłam powiedzieć skąd go znam. Z drugiej strony Latynos był całkiem przystojny. Jeżeli to co mówił James jest prawdą to powinnam być z nim szczęśliwa. Gdybym nawet nie odzyskała pamięci to i tak z czasem powinnam go pokochać. Z lekkim wahaniem dotknęłam jego ręki. W głowie pojawiłl mi się pewien obraz. To chyba był nasz ślub. Ten chłopak stał koło księdza w garniturze a ja szłam w jego stronę w pięknej białej sukni. Latynos uśmiechnął się szeroko gdy obok niego stanęłam i... koniec. Znowu pustka. Miałam głupią ochotę dotknąć jego twarzy, idealnych ust... drżącą ręką musnęłam delikatnie jego policzek. Kolejne wspomnienie pojawiło się w mojej głowie. Tym razem było to w schronisku dla psów. Pomogłam mu wybrać pięknego owczarka niemieckiego o imieniu Sydney. Koniec. Przejechałam palcami po jego pełnych ustach... ujrzałam prawdopodobnie nasz pierwszy raz... czyli to prawda. Ten Latynos jest moim mężem.. szkoda tylko że nie pamiętam nic więcej...
***
Hej Rushers!!! Mamy kolejny rozdział! Trochę dziwny ale jest. Powoli wszystko zaczyna wychodzić na prostą w tym opowiadaniu. Jak to mówią, najgorsze za nami. Rozdział dedykuję Justine która jak widać skutecznie popędzała mnie w jego napisaniu. Nie wiem kiedy następny gdyż iż ponieważ SZKOŁA PONAD WSZYSTKO xD Nie no żart ale nie mam czasu na pisanie. A teraz taki mały szantażyk...
Minimum 15 kom = Nowy Rozdział
Wiem że dacie radę ;D Buziaki,
Nina ;**
O Matko! Same nieszczęścia! Żal mi strasznie Jamesa... ;( Taka przykrość.Nie no, a już myślałam, że będzie dobrze, a tu proszę. Zaskoczyłaś mnie takim... smutnym rozdziałem :( A co z resztą? Carlos musi żyć! Nie ma innego wyjścia!
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
Pozdrawiam Stelss :*
*__________________* Pięknie napisane! A ta końcówka jest po porostu magiczna! Ja bym NIGDY czegoś tak pięknego nie napisała ^^
OdpowiedzUsuńWszystkie apokalipsy spadają na nich... amnezja, śmierć... to jest okropnie przykre ;(((
Czekam niecierpliwie na nn i pozdrawiam :*
Że tso? Ona... umarnęła ;( Sylwia nie odchodź! Zaraz... skoro przeszczep miała dać Sylwia, to nie oni ją reanimowali, tylko mnie D: O nie! Ja nie umrę! Nie dam się! Urodzę dużo dzieci i będę szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńLogan: Ja ci na to nie pozwolę! xD
Justine: To pójdę sobie od ciebie :P np. do Kendalla
Wszyscy umarniają, a ja dalej nwm czy się przy życiu trzymam ;d to się nazywa niepewność >.< Pełna zgoda ze Stells! Carlos musi żyć! Chociaż i tak znając ciebie, prędzej samą siebie zabijesz niż Carlosowi coś zrobisz xD Nwm czemu, ale ten rozdział nie jest dla mnie smutny! Jest w nim dla mnie coś zabawnego xD Nina straciła pamięć... niech Carlosa wymaca (a najlepiej zgwałci xD) To jej się wszystko przypomni xD
Nie martw się, będę cię popędzać i dalej skutecznie motywować, nie będziesz mi tu się obijać xD
Dzięki za dedyk i czekam nn ;*
O matko, ile tragedii! Maslow w żałobie :( Ninuś przypomnij sb wszystko, a ty Carlos masz się wybudzić i jej w tym pomóc. Nie ładnie jest szantażować. :P Czekam nn
OdpowiedzUsuńONI MUSĄ ŻYĆ !!!!!!!!!!!! dodaj go jak najszybciej Znam to uczucie gdy masz tone nauki
OdpowiedzUsuńWow o.O Sama nie wiem co napisać bo jestem w szoku o.O Tu wypadek, tam wypadek o.O Aby wszystko wyszło dobrze i żeby nikomu nic nie było. Rozdział zarąbisty ^ ^ Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńSzkoda ,ze wszystko sie tak potoczyło, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło czeam nn :)
OdpowiedzUsuńJezzuuuu, Syylwuuuś, nieeeeee....
OdpowiedzUsuńŁuki:Nie rycz, to tylko blog!~
Ja: Ale ty nic nie rozumiesz!
Boziu, James, tak mi przykro *tuli*
James: Duu.dusisz!
Wszystko takie ..... jestem za wrażliwa na takie dramaty ;dd czekam :* <3
O matko;((Jakie dramaty=(Jak to czytałam to łzy mi leciały;)
OdpowiedzUsuńBiedna Sylwia........jak Jami to zniesie-,-
Czekam z niecierpliwością na nexta;***
Co
OdpowiedzUsuńJak
OdpowiedzUsuńJa nie ogarniam :C
OdpowiedzUsuńAle i tak jest spoko xD
OdpowiedzUsuńNo i ten
OdpowiedzUsuń15 xD :D Kocham Cie hahah <3
OdpowiedzUsuńBoże jaki dramat.. o.0 Ej no weź co ty chcesz wszystkich pozabijać? Oni mają żyć długo i szczęśliwie! Ale się Kendall przejął tym, że umieram.. no nie ma co xD I jeszcze do tego Nina straciła pamięć -,- Rozdział jest MEGA! Czekam na nn:* Kocham Cię <333
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na: http://i-want-to-always-be-next-to-you.blogspot.com/2013/10/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńRozdział jest niesamowity;))
OdpowiedzUsuńTaaak Sylwia umrze!!!Super
czekam na nexta
Nominowałam cię do Liebster Award! Więcej info tu: http://btr-friends.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńSmutny rozdział...ale nadal świetny!
OdpowiedzUsuńZapraszam ---> http://druganaturaannie.blogspot.com/